niedziela, 20 września 2015

Rozdział 14

Budzę się bardzo zmęczona. Dziwne, prawda ? Otóż ostatnie dni przyniosły mi wiele nie zapomnianych wrażeń. Sama do tej pory dziwię się, że nie obudziłam się na ulicy tylko wciąż jestem w tym domu. Justin nadal śpi a ja sprawdzam godzinę w telefonie , który, jak się okazało był zakupiony tylko pod pretekstem. Wybija godzina za pięć ósma. Przecież zaraz zaczną się lekcje, a nie było tego w planie, że mam wagarować. 
- Ey...Justin - tyrpię go za ramię, ale nie reaguję - Justin... - ponawiam czynność
- Hmm... ? - mruczy jakby przez sen 
- Spóźnimy się do szkoły - oznajmiam 
- Mhm... - przytakuje wciąż obrócony do mnie plecami 
- Mów do mnie normalnie ! - denerwuję się i rzucam w niego poduszką
Justin powoli obraca się na drugi bok i spogląda na mnie z nadzieją, że dam mu spokój.
- Co ty ode mnie chcesz ? - pyta z kpiącym uśmiechem
- Chcę, żebyśmy poszli do szkoły. Nie zamierzam wagarować - odpowiadam ze spokojem
- Daj spokój - mówi machając ręką
- Jak chcesz - oznajmiam, podnosząc się z łóżka.
Wychodzę z pokoju i kieruję się w stronę kuchni. Po chwili słyszę, że Justin także idzie za mną.


***
- Wszyscy się na mnie gapią - mówię zażenowana, gdy wysiadam z samochodu chłopaka 
- Bo jesteś piękną - odpowiada, a na jego twarz wkrada się szeroki uśmiech 
- Przestań - mruczę pod nosem a moje poliki robią się czerwone 
- Nie przejmuj się - pociesza mnie - Jesteś z najfajniejszym, najprzystojniejszym chłopakiem w tej szkole - oznajmia, obejmując mnie ramieniem 
- Jestem ? - pytam unosząc brew ze zdziwienia 
- Ugh...to znaczy - tłumaczy się, ale ktoś mu przerywa 
- No, no no, - mówi dziewczyna rozkładając ręce na znak, że zaraz zechce mnie przytulić - Chodzą plotki, że wygrywacie na najgorętszą parę roku - mówi z kpiną 
- Już nie długo, nie będą to plotki - oznajmia Justin posyłając jej przyjazne spojrzenie 
- Musimy pogadać - ciągnę go za rękę, zupełnie ignorując obecność Emily przy nas. 
- Co ty pieprzysz ? - pytam podenerwowana, gdy znajdujemy się za szkołą - Znowu się ze mnie nabijasz czy tym razem to jest na poważnie ? 
- Szczerze ? - pyta 
- Nie, okłam mnie - rzucam z sarkazmem
- Chciałbym, żeby to było na poważnie - mówi po chwili, a ja nie mogę uwierzyć w szczerość jego słów. 
- Pff... - prycham 
- Na prawdę - próbuje mnie przekonać
- Ja...nie wierzę w takie rzeczy - mówię łamiącym głosem - Nie wierzę, że zmieniłeś zdanie co do mojej osoby, nie wierzę, że sam się zmieniłeś - wymieniam 
- Sam w to nie wierzę - odpowiada chichocząc - Ale widzę jak na ciebie działam, widzę jak na mnie patrzysz i widziałem to także wtedy w sobotę - opowiada 
- Nie przekonało mnie to - prycham z obojętną miną 
Po chwili Justin przysuwa się do mnie bliżej i dosłownie wpija swoje usta w moje. Przez chwilę, nie wiem jak mam zareagować, ale w końcu rozluźniam się i daję ponieść się tej pięknej chwili. 
- O mój Boże ! - słyszmy piskliwy głos nie opodal nas 
- Caroline ! - krzyczę, zauważając dziewczynę 
- Cholera


***
- Co teraz ? - szeptem pytam, gdy Rickards jest zajęta tłumaczeniem o liczebnikach porządkowych 
- Nie mam pojęcia - wzdycha chłopak unikając kontaktu wzrokowego ze mną 
- Nie chcę, żeby po szkole krążyło coś, co nie jest prawdą - mówię 
- Czyli nie... - mruczy pod nosem spuszczając głowę w dół 
- Co nie ? - pytam 
- Myślałem przez pewien czas, że ci się podobam, potem ten koncert i ta akcja nad klifem - wymienia - Pomyliłem się, przepraszam...
- No cóż...- zaczynam delikatnie się uśmiechając - Pytaniem jest bardziej, czy ja ci się podobam...
- Będzie tam spokój ?! - krzyczy nauczycielka, ale my tylko wybuchamy śmiechem, gdy widzimy jej wyraz twarzy. 
Zostajemy wyproszeni z sali i oboje dostajemy po naganie. 
- U mnie to norma - śmieje się Justin 
Wychodzimy przed szkołę i kierujemy się na główny plac. Mijając go, wspinamy się na trybuny stadionu, znajdującego się nieopodal szkoły. 
- Handlujesz jeszcze prochami ? - pytam, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy 
- Z czegoś trzeba żyć - odpowiada chichocząc - Opowiedz mi coś o sobie - wypala 
- Emm...nie chcę cię zanudzać - mówię i oboje zaczynamy się śmiać - Nie dawno przeprowadziłam się do Londynu, zaczęłam naukę tutaj, zamieszkałam na Southwark - opowiadam 
- A coś bardziej o sobie ? 
- Na przykład ? 
- Na przykład, jak wyglądał Twój pierwszy pocałunek - mówi z uśmiechem 
- Nie przeginaj - ostrzegam, ale on nic sobie z tego nie robi 
- Albo jakie masz pasje - wymienia dalej 
- Jeżeli chodzi o mój pierwszy pocałunek, to z tego co pamiętam był on w pierwszej klasie - mówię, przypominając sobie tamten moment 
- Żartujesz - oznajmia Justin nie dowierzając 
- Nie, nie żartuję. Pamiętam, że to było w szkolnej toalecie - krzywię się na wspomnienie tego - A co do pasji, to kocham śpiewać, ale nie rozpowszechniam się z tym 
- Podobnie jak ja - zauważa 
- Opowiedz mi coś o Olivii - proszę go 
- O Olivii ? - pyta zdziwiony 
- Mhm...- przytakuję 
- Na początku, nasza relacja była zupełnie taka sama jak moja i Twoja na początku naszej znajomości. 
- Czyli żadna - prycham robiąc z ust wąską linię 
- Niezupełnie... Potem sytuacja między nami stopniowo się zmieniała, było coraz lepiej, aż doszliśmy do takiego etapu, że nie mogliśmy bez siebie żyć - wspomina, uśmiechając się przy tym - Czasami...mi ją przypominasz - mówi, odwracając się do mnie
- To miłe - odpowiadam 
- Wiesz co myślę ? - pyta
- Hmm... ?
- Powinnaś zrobić sobie wakacje - proponuje rozbawiony
- Wymyśliłeś - zauważam z sarkazmem
- Moglibyśmy urządzić sobie bogaty wypoczynek
- Moglibyśmy ? - unoszę brew 
- Znaczy...no.. - wykręca się - Zależy mi na Tobie - wypala nagle
- Pewna część mnie bardzo cię pożąda - mówię a Justin szeroko się szczerzy na te słowa - Ale inna, odradza mi tego
- To posłuchaj tej pierwszej - mówi chichocząc
- Gdyby to było takie proste - wzdycham
Po chwili dołącza do nas Emily z Ryanem.
- Dlaczego jak zawsze próbuję się wewnętrznie przełamać, ktoś musi mi przerwać ? - wkurza się Justin, ale zachowuje dobry humor 
- Wszędzie was szukaliśmy - oznajmia dziewczyna
- Cała szkoła już huczy o waszym pocałunku za szkołą...nie ładnie - śmieje się Ray
- Co tu robicie ?
- Planujemy wakacje - rzucam z sarkazmem
- Przecież jeszcze parę miesięcy i będą - zauważa Emi
- Ale my chcemy wcześniej - odpowiada Jus
- Co powiecie na Arizonę ? - proponuje Ryan a my z zaskoczeniem spoglądamy w jego stronę
- I co tam będziesz robił ? W piasku grzebał ? - spytała go z sarkazmem Emily - Ja bym była za wyspami Karaibskimi - proponuje 
- Byłbym za - opowiada Justin - Woda, słońce...idealny klimat, co ty na to ? - pyta, zwracając się do mnie
- Ale...- waham się - Ale mnie na to nie stać - przyznaje z żalem 
Po chwili cała trójka wybucha śmiechem a ja czuję się niezręcznie. 
- Zafundujemy Ci - mówi chłopak 
- Justin... to nie w porządku - mówię - Nie wchodzę w to 
- Dziewczyno... - sapie Emily siadając koło mnie - Nie myśl o pieniądzach, my się tym zajmiemy. Ty się masz po prostu dobrze bawić. 
- No...okey - dukam 
- Świetnie ! - krzyczy Emily klaskając w dłonie - Na jutro załatwię bilety. 
Już jutro ?! - odzywa się głos w mojej głowie. Na co ja się godzę...

 ***
- Ja tam się cieszę - wypala Justin, gdy wracamy do domu - Dawno nigdzie nie wyjeżdżałem. 
- Ja nie wyjeżdżałam nigdy i żyję - mówię ze śmiechem w głosie. Justin również zaczyna się uśmiechać na moje słowa. 
- Teraz masz okazję. 
Kiedy przyjeżdżamy do domu Justina od razu kierujemy się na górę, by spakować wszystkie potrzebne rzeczy na wyjazd. 
- Powinnam zadzwonić do mamy - mówię, szukając telefonu. Chłopak tylko mi przytakuje. 
Wybieram numer i naciskam zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach, mama odbiera komórkę. 
- Haloo ? - pyta, przedłużając
- Cześć mamo - witam się 
- Witaj kochanie, co u ciebie słychać ? 
- Wiesz...jadę na wcześniejsze wakacje - oznajmiam 
- W połowie szkoły ? - pyta zdziwiona 
- To tylko jakieś półtorej tygodnia, nie więcej. A mamy teraz mało nauki, więc nie będzie dużo zaległości - uspokajam ją 
- No nie wiem...A dokąd ? 
- Na wyspy Karaibskie - odpowiadam 
- Ojej...obyś doleciała cała i zdrowa - mówi wzruszona - A z kim się wybierasz i kto za to wszystko zapłaci - pyta 
Waham się nad odpowiedzią, Justin wciąż kręci się po pokoju.  
- Z przyjaciółmi, a o pieniądze się nie martw - pocieszam ją
- Ten chłopak za to płaci ? - pyta dociekliwie 
- Mamo... - mruczę - Tak - dodaję 
- Nie podoba mi się to, ale chcę, żebyś była szczęśliwa i trochę odpoczęła - mówi - Ja muszę kończyć, zadzwoń jak będziesz miała chwilę czasu...kocham Cię 
- Ja ciebie też - odpowiadam wciskając czerwony przycisk 
Pakuję wszystkie ubrania do dużej, czarnej torby oraz wszystkie inne pierdoły typu szczoteczka do zębów. Powoli sprawdzam czy mam wszystko. Jestem trochę podenerwowana tym nagłym zwrotem akcji więc postanawiam wyjść na taras. Justin już tam siedzi. Tym razem bez wahania siadam obok niego opierając głowę o jego ramię. Lekko przyciąga mnie do siebie i obejmuje. 
- Boję się - wypalam 
- Ja też - odpowiada 
- Skąd wiesz o czym myślę ? - pytam 
- Zgaduję, że boisz się lecieć samolotem - oznajmia 
- Niee - odpowiadam parskając śmiechem 
- Oh - tylko tyle zdołał powiedzieć 
- A co ? Ty tak ? - pytam zaciekawiona 
- Mam lęk wysokości - żali się - Mega lęk wysokości - dodaje patrząc mi w oczy 
- Ty ? Ty się przecież niczego nie boisz - rzucam z sarkazmem. Chłopak tylko szeroko się uśmiecha. 
- Przez ciebie za często się śmieje - mówi 
- To chyba dobrze - odpowiadam, wtulając się w niego 

***
- Szybciej ! - krzyczy Ryan 
Biegniemy przez korytarze, przeciskając się między tłumem ludzi. Jeszcze nigdy w życiu nigdzie się tak nie spieszyłam. To dla mnie zupełnie coś nowego. Zresztą nie moja wina, że Emily pomyliła godziny odlotów. 
W ostatniej chwili dobiegamy do wąskiego korytarzyka. Dziewczyna podaje wszystkie potrzebne kobiecie informacje i przepuszcza nas w drzwiach. Zdążyliśmy w ostatniej chwili. 
Mam lekkie trudności z wejściem po wysokich schodach. Justin bierze mnie na ręce a ja oplatam dłonie w okół jego szyi. Po kilku minutach, wszyscy znajdujemy się wewnątrz samolotu. Cała nasza trójka zajmuje miejsce w tym samym rzędzie. Justin pod oknem, ja obok niego, koło mnie Emily a najbliżej przejścia Ryan. 
- Dziękuję za wybranie naszych linii lotniczych - zaczyna przyjaznym głosem stewardessa - Proszę o zapięcie pasów bezpieczeństwa. 
Mam ochotę wybuchnąć śmiechem gdy widzę jak Justin cały podenerwowany próbuje się zapiąć. Faktycznie jest przerażony. Ostatecznie pomagam mu to zrobić, a on spogląda na mnie z uśmiechem mówiąc ciche " dziękuję " .  
Zaczynamy wzbijać się w powietrze . Widzę jak Justin wstrzymuje powietrze i robi się coraz bledszy. To na prawdę nie wygląda dobrze. 
- Wszystko w porządku ? - pytam już lekko przerażona 
- Taak.. - mówi patrząc przez okno, ale natychmiast odwraca wzrok wbijając palce w siedzenie. 
- Na pewno ? - pyta Ryan widząc całą sytuację 
- Mhm... - przytakuje chłopak 
- Justin - mówię - Justin spójrz na mnie - biorę w dłonie jego podbródek i i każę i mu obrócić się do mnie - Nic się nie dzieje, jesteśmy z Tobą - dodaję mu otuchy 
- M...mówiłem - próbuje wydusić z siebie 
- Wiem - przytakuje - Nie patrz tam, patrz na mnie - mówię - Zobaczysz, nic się złego nie stanie, dolecimy tam zanim się obejrzysz. 
Chłopak nie jest przekonany co do moich słów. Wciąż się trzęsie. 
- Możesz już rozpiąć pasy - kładę rękę na metalowym kawałku, ale Justin chwyta mnie za nadgarstek 
- Nie, tak czuję się bezpieczniej - mówi stanowczym głosem.
Po pięcio godzinnym locie, wylądowaliśmy. Justin spał, wciąż przypięty, oparty o moje ramię. Lekko go tyrpnęłam a on od razu się zerwał. Powoli zaczęliśmy opuszczać samolot. 
- Która godzina ? - spytała Emily 
- Piąta nad ranem - oznajmia Ryan
- O dziewiątej, w hotelu jest śniadanie. Zdążymy dojechać i się rozgościć. 
Zapomniałam dodać, że lecieliśmy po nocy, ponieważ jak już wspominałam, Emily przegapiła wcześniejszy lot. 
Wsiedliśmy w taksówkę i ruszyliśmy w stronę hotelu. 
- Nie było tak źle, prawda ? - zapytałam z lekkim sarkazmem w głosie.
Justin posłał mi mordercze spojrzenie a ja przewróciłam oczami. 
- Jak dzielimy pokoje ? - pyta Ray, gdy weszliśmy do jednego z najlepszych apartamentowców z widokiem na morze. Prze piękny obraz. 
- Chce wam się spać ? - zapytał Justin popijając łyk wody
- W sumie nie bardzo, wyjdźmy na zewnątrz. 
Na ogromnym balkonie znajdował się basen, kanapy, stół z wiklinowymi krzesłami i wszystko co można było sobie wymarzyć. Usiedliśmy w kółku i podziwiliśmy przepiękny wschód słońca. 
- Jak byłem mały, właśnie w ten sposób wyobrażałem swoje przyszłe życie. Piękny dom, rodzina, przyjaciele... - wymieniał Ryan a wszyscy wsłuchaliśmy się w jego spokojny głos. 
Emily przysunęła się do niego i pocałowała go w policzek. Justin zobaczył to i odwrócił się w moją stronę. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie, ale z każdą sekundą nasze twarze powoli się do siebie zbliżały. Usłyszeliśmy jak Emi z Rayem zaczęli przeciągać " uuu ", my jednak dalej kontynuowaliśmy. Nasze usta połączyły się i zaczęły idealnie ze sobą współgrać. Mogłabym mieć już zawsze takie życie...
- Wznieśmy toast - zaproponował Ryan rozlewając po wysokich kieliszkach szampana, który jak się domyślam, znajdował się już w mieszaniu. 
- Za Rosie - dodał puszczając mi oczko, a ja idealnie zrozumiałam przekaz jego zachowania. 
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Dźwięk obijającego szkła przypomniał mi, czym jest życie. Zrozumiałam, że póki mam okazję, powinnam korzystać z niego w stu procentach. Czuję, że to będzie niezapomniany tydzień. 





W tamtym rozdziale Ryan powiedział, że Rosie zjednoczyła ich na nowo. 
Tym razem, też to potwierdził, wznosząc toast za nią. 
Wydaje się, że wspólny odpoczynek na wyspach dobrze im zrobi
i poprawi ich relacje. 
Sytuacja jednak troszkę się zmienia. 
Dlaczego
Justin chciałby zaryzykować i związać się z Rosie, ale ona waha się. 
Czy uda mu się ją przekonać ? 
Tego możemy dowiedzieć się w kolejnym rozdziale
Mam nadzieję, że ten odcinek Wam się podobał, chodź za wiele
się nie działo :3 
Jeśli macie jakieś propozycje, odnoście kolejnego rozdziału, 
śmiało piszcie w komentarzach o czym chcielibyście przeczytać =D         

wtorek, 15 września 2015

Rozdział 13

- Pora wstawać śpioszku - słyszę cichy głos tuż przed swoją twarzą. Energicznie ruszam powiekami dla lepszego widzenia i spoglądam na rozpromienioną buzię Emily.
- Widzę, że wygodnie ci się spało - mówi z szerokim uśmiechem
- Owszem...nie zaprzeczę - oznajmiam podnosząc wargi ku górze. Odwracam się za siebie by spojrzeć czy Justin jeszcze znajduje się koło mnie. Niestety dostrzegam tylko zmielone prześcieradło i zrzuconą poduszkę.
- Wyszli - oświadcza Emi rozchylając zasłony pozwalając promieniom słońca dotrzeć do pokoju.
- Dokąd ? - pytam, przecierając oczy
- Po coś do jedzenia. Zjemy razem śniadanie a potem gdzieś wyskoczymy
- Razem ? - dziwię się - Ty i Justin przy jednym stole ? - pytam z kpiną
- To samo mogłabym powiedzieć o Tobie - odpowiada z cwanym uśmieszkiem a mi blednie mina - ma racje.
- Nie ma na co czekać, ubieraj się, przygotujemy wszystko przed ich powrotem - oznajmia wychodząc z sypialni
Powoli wstaję z łóżka i zakładam wczorajsze ubranie. Nie jestem z tego powodu zadowolona, wolałabym przebrać się w coś świeżego, ale niestety muszę się zadowolić tym co mam. Tej nocy od nie pamiętnych czasów, nie przyśnił mi się ten koszmar, związany ze szkołą i moimi " przyjaciółmi ".
- Jesteśmy ! - krzyk Ryana przywraca mnie do rzeczywistości. W trybie natychmiastowym zaczynam się ubierać i doprowadzam się do stanu jako takiego. Kiedy wchodzę do kuchni wszyscy już na mnie czekają. Zajmuję miejsce koło Justina i nie fortunnie próbuję zrobić sobie kanapkę. Siedzimy w ciszy, zupełnie jakby każdy sam z osobna siedział przy stole sam. Nie komfortowa sytuacja.
- Dziwnie się czuję - wypala nagle Justin poprawiając napiętą atmosferę między nami.
- Dlaczego ? - pyta go Emily biorąc do buzi kęs sałatki.
- Chyba pierwszy raz w życiu jem śniadanie w spokoju - urywa - wśród swoich - mówi chichocząc
- Czyż nie o takim życiu zawsze marzyłeś ? - pyta go Emily z sarkazmem
- Nie - odpowiada posyłając jej mordercze spojrzenie
- Szkoda...zdawało się, że mówiłeś coś innego - wzdycha dziewczyna
- Znowu zaczynasz ? - Justin jest już wyraźnie poirytowany zachowaniem dziewczyny
- Możecie przestać ?! - krzyczy Ryan - Cholera, od nie wiem ilu lat, dzisiaj znowu spędzamy razem początek dnia, a wy nawet w takiej chwili musicie pluć jadem ?!
- Nie denerwuj się - głaszcze go po ramieniu Emi - Pewnie Justin do tej kawy dosypał ci jakiś proszków, wiesz, to jego hobby...trucie ludzi - robi pauzę - dlatego się tak denerwujesz
- Kurwa ! - Justin nie wytrzymuje i niechcący zrzuca talerz ze stołu.Wszyscy tkwimy w ciszy i wpatrujemy się w zabrudzoną podłogę. Chłopak wychodzi z pomieszczenia a Ryan rozchyla usta jakby chciał coś powiedzieć, ale od razu je zamyka.
- Nie musiałaś - mówi, drapiąc się z tyłu głowy
- O Jezu...to tylko żarty, nie moja wina, że bierze to na poważnie - odpowiada
- Żarty ? Mogłabyś się trochę ogarnąć, jaki ty dajesz przykład ? - pyta unosząc brew
- To ja daje jakiś przykład ? - odpowiada pytaniem. Ryan spogląda w moją stronę a ja wpatruje się w niego ze znakiem zapytania. Nie jestem w stanie nic powiedzieć.
- Nie jesteśmy normalni - oznajmia parskając śmiechem
- Wiem - odpowiadam krótko z wymuszonym uśmiechem
- Możesz pomyśleć, że jesteśmy z jakiś patologicznych rodzin - nabiera powietrza - Potrzebujemy Cię - mówi po chwili
- Co ? - pytam zdezorientowana
- Nadajesz pewnego rodzaju sens naszej grupie, zupełnie jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi od zawsze...spójrz - wskazuje ręką na stół pełny jedzenia - Nigdy by do tego nie doszło, gdybyśmy Cię nie poznali. Nie wiem czy rozumiesz co chce powiedzieć.
- Rozumiem - przytakuję - To co powiedziałeś było bardzo miłe, ale... - waham się
- Ale ? - pośpiesza mnie
- Ale ja do was nie pasuję...
Nastaje niezręczna cisza. Biorę do ręki biały ręczniczek i wycieram ręce oraz usta.
- Pójdę do niego - wypalam, wstając od stołu. Chłopak patrzy na mnie spode łba i przytakuje mi po chwili.
Widzę otwarte drzwi na taras, więc kieruje się w tę stronę. Justin siedzi na szerokiej sofie z opartymi o stolik nogami i patrzy daleko przed siebie. Nie pewnie siadam koło niego.
- To nie było fair - mruczę pod nosem
Cisza. Nie otrzymuję żadnej odpowiedzi.
- Ona była kiedyś fair ? - pyta prychając
- Nie znam za dobrze waszych relacji, wiem tylko, że się nie lubicie - odpowiadam unosząc wargi
- Jutro sobota - mówi odwracając głowę w moją stronę. Przytakuję.
- Ostatnio nie poświęciliśmy temu dużo czasu - oznajmiam zawiedzionym tonem
- Nie martw się - pociesza mnie - Napisałem ją sam - mówi, bawiąc się palcami
- Na prawdę ?
- Mhm...
- Koniecznie muszę ją zobaczyć...przecież jeszcze mam tekst do nauczenia - mówię weselszym tonem. Justin unosi lekko lewą nogę do góry i wyjmuje z tylnej kieszeni zwiniętą kartę. Biorę ją w dłoń i rozwijam. Mija dziesięć minut, czuję jak po policzku spływa łza.
- T...to jest piękne - mówię ze wzruszeniem
- Weź... - mruczy machając ręką
- No nie " weź ". Na prawdę odwaliłeś kawał dobrej roboty - mówię z zachwytem.
- Może spróbujemy ? - pyta drżącym głosem
- Ugh...jasne - odpowiadam z uśmiechem.

Na początku siedzę cicho i śledzę tekst, gdy Justin zaczyna śpiewać pierwszą zwrotkę. Jednak po trzech zdaniach, gubię się. Zauważam, że nie spoglądam już w tekst lecz na chłopaka, który również nie patrzy w kartkę lecz przed siebie, najwyraźniej zna piosenkę na pamięć. Po chwili odwraca się w moją stronę i patrzy na mnie wyczekująco. Dopiero teraz kapuję się, że powinna być moja kolej.
- Przepraszam - mówię, a moje policzki oblewają się rumieńcem - Może zaczniemy jeszcze raz ?
- W porządku - odpowiada z szerokim uśmiechem - Ale... - zatrzymuje się - Zaczynasz pierwsza swoją kwestię - mówi
- Ugh...no dobra - wzdycham i odszukuję palcem refren
Biorę głęboki wdech i powoli wypuszczam powietrze. Słyszę cichy chichot ze strony chłopaka. Obracam się z powrotem w Jego stronę i widzę jak podpiera głowę o dłoń a jego ciało lekko drga od śmiechu.
- Z czego się śmiejesz ? - pytam przybita
- Tak zabawnie się do tego zabierasz - mówi, wciąż chichocząc
Znowu przychodzi do mnie uczucie beznadziejności. Nie wiem, czy warto jeszcze grać w to wszystko. Nawet, gdybym mu powiedziała, że to ja jestem tą dziewczyną i tak nic by to nie zmieniło. Nasza dotychczasowa relacja by się zepsuła, a nie chcę tego niszczyć. Czuję się okropnie.
- Justin...ja.. - zaczynam nie pewnie - Ja nie zaśpiewam z Tobą jutro - dodaję
Chłopak natychmiast odwraca się twarzą do mnie, a jego uśmiech znika. Nie potrafię wyczytać żadnych emocji z jego miny. Chociaż, to nie pierwsza taka sytuacja.
- Dlaczego ? - pyta, smutnym tonem. Dziwne, spodziewałam się, że będzie zły.
- Po prostu...nie mogę, nie chcę o tym mówić - dodaje
- Ale...tyle pracy, tyle wysiłku - mówi gestykulując - Obiecałaś
- Prze.. - próbuję coś powiedzieć, ale Justin mi przerywa
- Wiesz co ? Na początku miałem Cię za kolejny obiekt do nabijania, ale z czasem... - urywa - Poznałem Cię lepiej, zmieniłem zdanie...a ty - znów robi pauzę - Nie będę kombinować jak koń pod górę, powiem to prosto z mostu. Spierdoliłaś to.
- Nie wiem, dlaczego w ogóle na to poszłam. To była chyba jedna, z najgorszych decyzji jaką podjęłam w swoim marnym życiu - mówię, chodź mija się to z prawdą.
- Świetnie - oznajmia gorzkim głosem i wychodzi
Siadam z powrotem na miękkiej sofie i chowam twarz w dłonie. Przez moje głupie problemy, zaprzepaściłam szansę na bycie kimś w jego oczach. I wiecie co ? Tak. Tak, to prawda. Cholernie mi na nim zależy. Zaraz co ? Chyba dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Boże co ja zrobiłam. Boże, dlaczego jestem taka głupia ? Nagle wpadam na genialny pomysł.

***
Sobota. Ten dzień w końcu nadszedł. Powinnam teraz być na tym całym festynie dla dzieciaków i przygotowywać się. Tym czasem siedzę w domu i zastanawiam się nad odpowiednim strojem. To co chcę zrobić jest mega, mega głupie, ale dłużej nie mogę tego w sobie dusić. Decyduję się na klik i zabieram się do wyjścia. W głowie, powtarzam sobie jeszcze tekst piosenki. Idąc, zauważam, że autobus, którym powinnam dojechać właśnie mnie wyprzeda. Biegnę ile sił w nogach, by zdążyć w samą porę na przystanek. Niestety, pech chciał inaczej. To nie jest możliwe...Nie wiem co robić, więc przesuwam się w przód i próbuję złapać przypadkowy samochód. Nagle, ktoś skręca i zatrzymuje mi się przed samymi nogami. Ciemna szyba powoli się odsuwa a ja zauważam Thomasa. 
- Boże Thomas ! Z nieba mi spadłeś ! - mówię zdyszanym głosem
- Hah - prycha - Dokąd Cię podrzucić, widzę, ze bardzo się spieszysz - zauważa
- Żartujesz ? - pytam z kpiną - Już jestem spóźniona ! - krzyczę
- Wsiadaj - zachęca mnie
Wchodzę do pojazdu i podaje mu dokładną nazwę ulicy, na której mam się znaleźć. Po drodze opowiadam mu w dużym skrócie o co chodzi i jaką bezmyślną rzecz wczoraj odwaliłam. Chłopak najwyraźniej nie może uwierzyć w moje słowa. 
- Na prawdę ? - pyta z niedowierzaniem 
- Mhm... - przytakuję 
- Myślę, że pasujecie do siebie. Oboje tacy trochę nie na miejscu - śmieje się, a ja lekko szturcham go w ramię i również zaczynam się śmiać. Dojeżdżamy do wyznaczonego miejsca. Wysiadam z samochodu i ciepło żegnam się z chłopakiem. 
- Nie wiem jak Ci dziękować - mówię z uśmiechem 
- W porządku - odpowiada kiwając głową. 
Dobiegam na główny plac. Rozglądam się do o koła i widzę pełno nie pełnosprawnych dzieci. Na sam widok ściska mnie w sercu i czuję, że zaraz się rozkleję. Podchodzę do małego chłopca i gładzę go po łysej główce. Kobieta w średnim wieku ( zapewne jego matka ) patrzy na mnie z uśmiechem i łzami w oczach. Jest wyraźnie podekscytowana tym całym koncertem. To musi dla niej wiele znaczyć. W tym samym momencie na scenę wychodzi młody chłopak z mikrofonem i dopiero gdy zaczyna mówić orientuję się, że to Justin. 
- Chciałbym serdecznie przywitać wszystkich zgromadzonych - zaczyna - To dla mnie wiele znaczy, ponieważ bardzo bliska mi osoba zmarła na tę samą chorobę, która doskwiera waszym dzieciom - mówi - Chciałbym zadedykować tę piosenkę właśnie jej...Pamiętamy o Tobie Avalanno - kończy, a wszyscy powtarzają półgłosem ostatnie słowa. Najwidoczniej nie pierwszy raz tutaj gości. Dobra pora działać...- powtarzam w myślach. 
Wchodzę od tyłu na scenę, ale zatrzymuje mnie jeden z ochroniarzy. 
- Nie możesz tutaj wejść - mówi
- Mogę. Za chwilę mam występ - oznajmiam 
- Nie ma Cię na liście - odpowiada z tym samym wyrazem twarzy 
Słyszę jak Justin z całą ekipą zaczynają przygotowywać się do występu. Przepycham się między ochroniarzem i wbiegam na środek. Mężczyzna woła za mną, ale jest już za późno. Odwracam się z powrotem do tłumu i widzę parę tysięcy oczu wlepionych w moją osobę. Obracam się do Justina i widzę jego zdezorientowaną minę, mówiącą " Co ty tu robisz ? " Podchodzę do mikrofonu i biorę go w dłoń. Ręce mi się trzęsą z nerwów, ale staram się zachować spokój. Boże, co ja robię... 
- Ugh... - wzdycham nie wiedząc co powiedzieć - Dzisiaj jest wielki dzień dla Was wszystkich... - zaczynam nie pewnie - Ten koncert...ten cały festyn i zbiórka pieniędzy ma dla Was ogromne znaczenie, wiem o tym. Dla mnie też ma znaczenie - mówię patrząc w stronę chłopaka, który przygląda mi się uważnie - Wczoraj powiedziałam coś bardzo głupiego, coś...czego bardzo żałuję - mówię wciąż się w niego wpatrując - Wiem, że...nikogo nie obchodzi moje życie, ale... - urywam - Ale nie dawno poznałam kogoś niesamowitego. Z początku wydawał się strasznym dupkiem - mówię i widzę uśmiech na twarzy Justina gdy wypowiadam te słowa - W sumie dalej nim jest, ale już nie takim strasznym - mówię przez śmiech a przez tłum rozchodzi się milsza atmosfera - Chcę tylko powiedzieć, żebyście nigdy w życiu nie tracili nadziei i wierzyli w to, że szczęście otworzy przed Wami drzwi i to jeszcze nie raz - mówię, kończąc swój monolog. 
Siadam na małym krzesełku na przeciwko chłopaka i zaczynamy swój mały pokaz. Justin wchodzi pierwszy i ani na chwilę nie ściąga ze mnie wzroku. 

Across the ocean, across the sea 
Starting to forget the way you look at me now
Over the mountains, scross the sky 
Need to see your face, I need to looking in your eyes
Through the storm and through the clouds
Bumps in the road babe to sleep at nihgt
Don't you worry, cause everything gonna be alright
Be alright

Z uśmiechem patrzę na to jak z lekkością szarpie za struny drewnianej gitary i z jaką lekkością potrafi śpiewać. Uśmiecha się do mnie szeroko a ja to odwzajemniam. Gra dalej, przykładam mikrofon do ust i zaczynam swoją kwestię spoglądając kontem oka z tłum ludzi kołysząc się w rytm piosenki wraz ze swoimi dziećmi. 

All along in my room 
Waiting for your phone call to come soon
For you, oh, I would walk a thousand miles
To be in your arms holding my heart 
Oh, I, oh I, I love you 
And everything gonna be alright
Be alright 

Razem śpiewamy przed ostatnie wersy. 

Through the long night and the bright lighst 
Don't worry, cause everything's gonna be alright
Be alright

Justin wstaje i podchodzi do mnie. Bierze do ręki moją dłoń i chowa ją w swojej.
Ostatnie słowa, kieruję tylko w moją stronę. 

You know that I care for you 
I'll always be there for you 
I know that you want me to, 
baby we can make it through
Anything, cause everything's gonna be alright
Be alright 

Kończy, a na placu rozbrzmiewa głośny hałas bicia braw. Jest mi na prawdę miło i nie żałuję, że zdecydowałam się jednak zaśpiewać. Już nawet nie ze względu na Justina, lecz na te wszystkie dzieci, które mają o wiele gorzej niż ja. Przestałam narzekać na swoje życie. Zaczęłam je doceniać. I to dzięki dzisiejszemu dniu. 
- Chodź ze mną - mówi i ciągnie mnie za rękę. Nie protestuję. 
Wsiadamy do Jego samochodu i ruszamy przed siebie. Nie mam zielonego pojęcia gdzie mnie zabiera, ale nie mam ochoty o to pytać. Wolę, żeby była to niespodzianka. 
- Przepraszam za wczoraj - mówię - Nie chciałam Cię wystawić, po prostu... - urywam 
- Nic się nie stało - odpowiada - Znaczy stało się, ale jednak postanowiłaś przyjść i schlebia mi to - oznajmia 
Wjeżdżamy na stromą górę. Patrze w dół i widzę sporej wielkości przepaść. Ze strachu łapię się kurczowo siedzenia i odwracam wzrok w drugą stronę. Po chwili zatrzymujemy się na ogromnej, trawiastej łące. 
- O tej godzinie jest tutaj niesamowicie - mówi spoglądając w piękny zachód słońca - Chodź bliżej - zachęca mnie. 
Podchodzę do krawędzi urwiska i dopiero teraz rozpoznaję ten krajobraz. Ocean, łąka, klif, niesamowity horyzont. Właśnie to miejsce sfotografował Justin, gdy zaczynaliśmy przygodę przez internet. Na te wspomnienie aż kręci mi się łza w oku. Czuję, że to ten moment. 
Siadamy przy skraju i oboje tkwimy w głębokiej ciszy. Postanawiam zrobić pierwszy krok. 
- Justin...muszę ci coś powiedzieć - zaczynam niepewnie 
- Hmm... ? - pyta, robiąc z ust wąską linię 
- Opowiadałeś mi kiedyś, że od dłuższego czasu piszesz z pewną dziewczyną...anonimowo - mówię, odważając się spojrzeć mu w oczy. Uśmiecha się szeroko odkrywając swoje idealnie białe zęby a przy tym dostrzegam mały błysk w jego oku. Nagle prycha spuszczając głowę w dół. 
- Już myślałem, że nigdy się nie przyznasz - mówi chichocząc a mi zamiera serce. 
- C...co ? - dukam nie mogąc nabrać powietrza 
Chłopak wygląda na jeszcze bardziej rozbawionego. 
- Skoro uważasz mnie za dupka, to nie mam nic do stracenia, dlatego powiem prostu z mostu - zaczyna - Przestraszyłem się, gdy zacząłem podejrzewać, że to właśnie ty możesz być tą dziewczyną. Wtedy, gdy rozmawialiśmy na tarasie, zadałaś mi pewne pytanie. Pamiętasz ? - pyta 
- Mhm... - przytakuję wciąż nie mogąc uwierzyć w to co słyszę 
- Żeby sprawdzić czy moje podejrzenia są prawdziwe, wpadłem na pomysł żeby kupić ci telefon. Wiedziałem, że na pewno w końcu z niego skorzystasz żeby wejść na chat. Tamtej nocy, gdy byłaś u mnie, zakradłem się by sprawdzić twoje wiadomości. I potwierdziło się - kończy
Zatkało mnie. Nie wiem co mam powiedzieć. Wyszłam na kompletnego debila. Wiedział już od dłuższego czasu a jednak postanowił dalej prowadzić tą całą zabawę. 
- Dlaczego mnie nie zignorowałeś tylko dalej prowadziłeś ze mną tą całą grę ? - pytam po krótkiej chwili 
- Byłem ciekaw, jak dalej potoczą się sprawy - oznajmia - Szczerze ? - pyta - Ucieszyłem się trochę, gdy okazało się, że to ty, pomimo, że na początku byłem bardzo zdziwiony. Myślałem, że to kompletnie ktoś obcy i że faktycznie mieszka tak z dala ode mnie. 
- Przepraszam za te wszystkie kłamstwa, myślałam...
- Wiem co myślałaś - przerywa mi 
- I co teraz ? - pytam bawiąc się skrawkiem trawy 
Justin głęboko patrzy mi w oczy, potem z powrotem na słońce i znowu na mnie. Wygląda na zakłopotanego. 
- Nie wiem - odpowiada krótko 
Przysuwam się do niego bliżej, widzę, że z czystym sumieniem przyjmuje ten gest. Siadam mu między nogami i wtulam się w niego. Justin obejmuje i opiera głowę o moje ramię. 
- Okłamałaś mnie - mówi, uśmiechając się
- Masz za swoje - odpowiadam parskając 
- Domyślałaś się, że wiem ? - pyta 
- Nie... - szepczę 
- A jesteś zadowolona, że to wszystko się wydało ? - ciągnie dalej 
- Tak - oznajmiam krótko. Justin mocniej przyciąga mnie do siebie i tkwimy w tej pozycji niczym jedność. 
- Rosie ? - szepcze mi do ucha 
- Tak ? - odpowiadam odwracając się do niego. 
Justin zbliża się twarzą bliżej mnie. Dzieli nas zaledwie kilka milimetrów. Zamykam oczy i lekko rozchylam usta. Po chwili czuję jak wargi chłopaka stykają się z moimi tworząc jedność. Czuję, jakby tysiąc motylków urządzało w moim brzuchu dyskotekę. Chciałabym by ta chwila, trwała wiecznie. 




OMG !!!
Jestem w ogromnym szoku, że dobiliście aż tylu komentarzy !
Z góry przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, pomimo tego, że
powiedziałam, ze wstawię gdy będzie 15 komentarzy. 
Musicie zrozumieć, ze też mam swoje życie i szkołę. 
I wiecie co ? 
To wszystko przez szkołę. 
Gdybym nie wracała do domu tak późno, to miałabym o wiele więcej czasu na pisanie.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba.
I to jeszcze nie jest koniec ! ^.^
Nie będę dawała limitu komentarzy. 
Czekam aż mnie zaskoczycie ponownie :3
Dziękuję za waszą cierpliwość i wytrwałość 
i do kolejnego rozdziału :**


czwartek, 10 września 2015

Rozdział 12

Nigdy nie byłam na lotnisku. Nigdy nie potrafiłam sobie wyobrazić jakie to uczucie wznieść się tak wysoko. Nigdy nie straciłam poczucia czasu i nigdy nie spóźniłam się na samolot. Teraz w małym stopniu, ale na prawdę bardzo małym, mogę doświadczyć chociaż część tego uczucia, w którym lada moment mogę znaleźć się na drugim końcu świata. Niestety, to tylko przenośnia, ponieważ jest to tylko jedno państwo dalej. Sugerowałam mamie, że może popłynąć promem, ale ona panicznie boi się wody, a raczej tego, że się w niej utopi. 
- Wszystko wzięłaś ? - pyta, wyrywając mnie z rozmyślań 
- Taak... - przedłużam, wciąż unikając jej wzroku 
- Na pewno ? - dopytuje. Tym razem przenoszę oczy w jej stronę. 
- Przestań się już tak denerwować, mamo - uspokajam ją - To tylko jakieś półtorej godziny lotu, nawet mniej - oznajmiam 
- Nie o to chodzi, po prostu martwię się o Ciebie - kładzie mi rękę na ramieniu - Jak ty sobie tu sama poradzisz ? - pyta z troską 
- Nie jestem sama - zaprzeczam - I nie przejmuj się, dam sobie radę
- Pamiętaj - mówi ostrzegawczym tonem - Masz się nigdzie nie szlajać, nie pić, nie ćpać i dobrze się zachowywać - instruuje mnie 
- Mamo, przestań - mówię z wyrzutem - Nie jestem już małą dziewczynką 
- W moich oczach zawsze nią będziesz - mówi i mocno mnie przytula. Odwzajemniam uścisk. 
Po lotnisku rozchodzi się kobiecy głos informujący o odlocie samolotu, kursującego do Irlandii. Czule żegnam się z mamą, tkwimy w mocnym uścisku i żadna z nas nie jest gotowa ustąpić. Czuję jak po policzku spływa mi mała łza. Przywiązałam się do matki, pomimo jej błędów z przeszłości. Ostatnio bardzo mi pomagała i jestem jej za to bardzo wdzięczna. Mam nadzieję, że doleci i wróci cała i zdrowa.
- Już czas - oznajmia i puszcza mnie. Na to ja tylko przytakuję głową. Widzę jak wchodzi do małego korytarza, a parę minut później dostrzegam ją wsiadającą do samolotu. Macha mi przez małe okienko a ja uśmiecham się przez łzy. Będzie mi jej brakowało przez te dwa miesiące. Maszyna startuje i coraz szybciej wbija się w powietrze. Na prawdę zostawiła to wszystko - myślę. 
Po chwili dostaję sms'a i natychmiast odczytuję wiadomość. To Emily. 

Czekam przed wejściem 

Wzdycham i chowam telefon do kieszeni. Zabieram swoją torbę z siedzenia i wychodzę przed główny budynek. Faktycznie, przed wejściem czeka na mnie Emily w swoim samochodzie. Bez słowa otwieram drzwiczki i siadam obok. 
- Thomas z mojej klasy ma dzisiaj urodziny i organizuje małą domówkę. Może byłabyś chętna wyskoczyć ? - pyta z nutą nadziei w głosie, że się zgodzę. 
- Fajnie - odpowiadam z sarkazmem - Ale niestety odmówię - dodaję obojętnie
- Justin też tam będzie - mówi z rozbawieniem. Odwracam się w jej stronę i mrożę ją swoim spojrzeniem. To zaszło za daleko...
- Kpisz sobie ze mnie ? - pytam marszcząc brwi 
- Trochę - odpowiada, wciąż się uśmiechając
- Zachowujesz się w tym momencie dokładnie jak on - zauważam - Jesteście siebie warci 
- Oh, przestań wciąż zaprzeczać - mówi machając ręką - Widzę co się święci 
- A jak tam Ci się układa z Rayem ? - zmieniam temat
- Jest w porządku, ale Twój chłopak wciąż patrzy na nas z grymasem - mówi, znów wybuchając śmiechem
- Grrr... !! - warczę - Jesteś niemożliwa - dodaje, śmiejąc się. 
- Dobra, dobra - uspokaja się i przy okazji mnie - Wykorzystując chwilę, że chcesz ze mną rozmawiać, to mam Ci do zadania parę pytań - mówi, a ja tylko przewracam oczami 
- Po pierwsze czemu spędzasz u Justina coraz więcej czasu po szkole, i o co chodzi z całą tą piosenką ? - pyta, marszcząc brwi, ponieważ nie jest do końca o wszystkim poinformowana. 
- Ugh... obiecałam, że nic nikomu nie powiem - mówię z ciszonym głosem 
- No proszę Cię, mi nie powiesz ? - pyta, biorąc w dłoń mój podbródek bym mogła spojrzeć jej w oczy 
- Sama nie wiem... - wciąż nie jestem przekonana 
- No śmiało, nikomu nie wygadam - urywa - obiecuję - przykłada dłoń do piersi 
Opowiadam jej całą historię, począwszy od wizyty Justina u mnie w domu, po przez wydanie się tajemnicy anonimowego przyjaciela a skończywszy na zaproponowaniu mi przez niego dwu miesięcznego pobytu u niego w domu. Emily przez całe moje opowiadanie, patrzy na mnie z szeroko otwartą buzią, zupełnie jakby ktoś opowiadał jej coś nie realnego. Kiedy kończę, oczekuje od niej jakiejkolwiek odpowiedzi, ale ona nadal tępo wpatruje się we mnie. 
- To nie możliwe - mówi, po dłuższej ciszy - Przez cały ten czas... to z nim pisałaś ? - nie dowierza
- Na to wychodzi - mówię, ciężko wzdychając 
- Wie, że to ty ? - pyta po chwili 
- Nie, no coś ty - prycham 
- Masz zamiar mu powiedzieć ? - dopytuje
- Nie teraz 
- A kiedy ? Skoro ciągle ze sobą piszecie, nie wiadomo, czy nie zajdzie to za daleko, czy się nie wciągnie, nie myślałaś nigdy o tym, że mógłby zacząć Cię szukać ? 
- To nie możliwe - prycham - Myśli, że mieszkam na pięknym Manhattanie, chociaż... - zatrzymuję się na chwilę - Zaplątałam się już w tyle kłamstw, że już nawet nie pamiętam jakie miejsce zamieszkania mu podałam - mówię, czując, jak policzki zalewają się rumieńcem. Wiecie co to jest ? Wstyd.
- Dlaczego nie chcesz mu powiedzieć ? - Emi nie daje za wygraną
- Ponieważ... - zastanawiam się - Ponieważ, poznałam go bardzo dobrze i mamy ze sobą tyle wspólnego, ale też dużo nas dzieli. Wciąż się poznajemy i to jest takie... niesamowite - nie mogę znaleźć odpowiednich słów - Nie wiemy, kto jest po drugiej stronie
- Ale ty wiesz kto jest po drugiej stronie ! - wybucha
- Po prostu zapomnijmy o tym - wypalam
- Nie. Po prostu ty, boisz się, że cię od siebie odtrąci. Mam racje? - pyta, unosząc brew
- Tak, masz ! Jesteś już zadowolona ? - pytam wściekła
- Tak w pięćdziesięciu procentach - mówi z uśmiechem
- Wiesz co mnie jeszcze zaskoczyło ?
- Raczej nie chcę wiedzieć - odpowiadam, obojętnym głosem
- Ten cały koncert - oznajmia ze spokojem, po czym wybucha nie opanowanym śmiechem
- Co Cię tak bawi ?
- Bo nie jestem w stanie wyobrazić sobie " słodkiego " - specjlanie akcentuje to słowo - Justina na scenie, śpiewającego piosenkę dla małej dziewczynki - mówi przez śmiech
Przewracam oczami i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, że jej o tym powiedziałam. Chyba popełniłam błąd...


***

Myślę nad strojem na dzisiejszą imprezę urodzinową u Thomasa. Szczerze ? Nie mam pojęcia kto to jest, ale skoro powiedział, że wszyscy są zaproszeni to czemu by nie wpaść ? Nie chcę zbytnio cudować, dlatego decyduję się na klik a do tego szpilki na średnim obcasie w kolorze spódniczki. Rozpuszczam włosy i robię nieco odważniejszy makijaż niż zazwyczaj. Jak szaleć to szaleć. Na koniec się przeglądam i uśmiecham się pod nosem. W końcu widzę siebie w takim wydaniu o jakim zawsze marzyłam.
- Wow - słyszę westchnięcie za sobą - Ale się odstawiłaś - mówi Emily wchodząc w głąb pokoju
- Ugh...dziękuję - odpowiadam nieco zawstydzona
- Gotowa ? - pyta zbierając się do wyjścia
- Nie - mruczę pod nosem
- Hmm... ?
- Tak, tak - oznajmiam nieco głośniejszym tonem

Muszę przyznać, że Tommy ma świetny dom. Z zewnątrz prezentuje się rewelacyjnie, a z wewnątrz słychać już głośną muzykę i tłum świetnie bawiących się dzieciaków. Wchodzimy do środka, w pomieszczeniu rozbrzmiewa piosenka Martina Garrixa ' Animals ' . Emi pierwsze co, to idzie przywitać się ze swoim chłopakiem a ja czuję się jak piąte koło u wozu. Mimo to uśmiecham się, bo przyjemnie jest na to popatrzeć.
- Cześć - słyszę za plecami rozbawiony głos
- Hej - witam się
- Jestem Thomas, a ty to pewnie Rosie...zgadza się ?
- Tak - przytakuję - Skąd wiesz ? - pytam, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy
- Sporo się o Tobie nasłuchałem - oznajmia
- Mam nadzieję, że samych dobrych rzeczy - mówię, zmuszając się do uśmiechu
- Pół na pół - odpowiada z nieco mniejszym rozbawieniem. Mi także gaśnie uśmiech z twarzy. Jestem aż taka zła ? 
- Ale nie przejmuj się, większość ma cię za świetną dziewczynę... ja też należę do tych osób - mówi - Zatańczysz ? - pyta
- Oj... ja nie tańczę - mówię zawstydzonym tonem - Nie potrafię - dodaję
- To pora się nauczyć - oznajmia, ciągnąc mnie za rękę, ale ja się opieram. Muszę wyglądać mega żenująco, ale na prawdę nie mam na to ochoty. Tom daje za wygraną i puszcza moją dłoń, znikając w tłumie. Robi mi się sucho w gardle, więc postanawiam się czegoś napić. Namierzam wzrokiem kuchnię i zmierzam w jej kierunku. Zauważyłam, że każdy robi tu to, na co ma ochotę więc bez niczyjej zgody, zupełnie jakbym była u siebie w domu, otwieram ogromną lodówkę i wybieram coś dla siebie. Niestety, przewagę ma tutaj alkohol lecz na dolnej półce dostrzegam małą puszkę coli. Wyjmuję ją i zamykam ostrożnie drzwi, dostając nagłego ataku serca, gdy słyszę zachrypnięty głos obok siebie.
- Jezus Maria - wzdrygam się, przykładając dłoń nad lewą piersią. Chłopak wydaje się być rozbawiony moją reakcją.
- Wybacz - mówi, wciąż się śmiejąc
Podchodzę do niego i opieram się o skrawek szafki kuchennej. Chwytam za końcówkę puszki i ciągnę w swoją stroną, ale zamiast się otworzyć, urywam kawałek metalu.
- Kurde - klnę pod nosem. Justin natychmiast patrzy w moim kierunku a następnie przenosi wzrok na puszkę i parska śmiechem.
- Nawet tego nie potrafisz zrobić ? - pyta z sarkazmem
Ignoruję to i wyciągam z szuflady nóż, robiąc nim mały otwór na słomkę.
- Rozmawiałaś z Thomasem ? - pyta, po dłuższej chwili
- Tak - odpowiadam
- I jak ?
- Jest o wiele fajniejszy od ciebie - oznajmiam z cwanym uśmieszkiem
- Wątpię - zauważa i staje na przeciwko, opierając dłonie w okół mnie na szafce
- Zrobiło się nie zręcznie - mówię, mimowolnie się uśmiechając
- Musisz wiedzieć, że często robię dwu znaczne rzeczy
- To znaczy ? - pytam, unosząc brew. Nie bardzo zrozumiałam co chciał przez to powiedzieć.
Nie dowiaduję się jednak, ponieważ do kuchni wchodzi Tommy, wyraźnie już wypity. Zanim, Emily razem z Ryanem i zrobił się mały tłum. Justin odsuwa się ode mnie i podchodzi do swojego przyjaciela a Emily do mnie. Jestem trochę zawiedziona, bo ten moment " sam na sam " nawet mi się podobał, ale nie daję tego po sobie poznać.
- Za dwa dni macie ten występ ? - pyta Emily popijając drinka z sokiem
- Ehmm... - wzdycham - Tak
- Rozmawiałam o tym z Rayem i naszą konwersację podsłuchała jedna dziewczyna - oświadcza nad wyraz spokojnie
- Co ?! - wybucham a wszystkie oczy automatycznie są skierowane na mnie - Co takiego ?! - patrzę się na nią z wściekłością w oczach, ale nie chcę drzeć się na nią przy wszystkich, dlatego chwytam ją mocno za rękę i wyprowadzam z pomieszczenia. Wychodzimy przed dom.
- Kto to usłyszał ? - pytam zdenerwowana
- Caroline West - odpowiada skruszonym głosem
- Co ?! Ta największa plotkara ?! - krzyczę, Emi tylko mi przytakuje
- Ja pierdole - klnę, przykładając dłoń do czoła. Rzadko używam tak mocnych wulgaryzmów, ale to wyjątkowa sytuacja.
- Emily, to miała być tajemnica - tłumaczę jej - Teraz już ze mną nie zaśpiewa, spławi mnie... zawiedzie się - wyrzucam.
- Pff - prycha - Od kiedy Ci tak na Nim zależy ? - pyta - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że te parę tygodni przegadane na chacie i wspólny tydzień mógłby coś między Wami zmienić. Nie jest Tobą w ogóle zainteresowany, nie widzisz tego ?
- Wiesz co ? Zajmij się swoim życiem, a od mojego się odpieprz - mówię unosząc dłonie do góry, w geście kapitulacji
- Rosie... Ty chyba... - próbuje coś powiedzieć
- Zanim się tu przeprowadziłam - zaczynam - Zanim mój ojciec zginął... było tak pięknie - opowiadam - Moje życie, nie było idealne, ale było piękne bo nie znałam Was. Znalazłam przyjaciółkę, poznałam... - urywam - Chcę po prostu mieć normalne, spokojne życie
- Ohh.. Rose - mówi troskliwym głosem - Będąc moją przyjaciółką i zadając się z Justinem nie doświadczysz normalnego życia - mówi podchodząc do mnie i mocno mnie przytulając - Jesteśmy bardzo bipolarni, raz się nienawidzimy a czasem rozmawiamy niczym dobrzy przyjaciele...
- Mam jakieś szanse ? - pytam z nadzieją, że zrozumie o co mi chodzi
- Bądź sobą, pokaż, że jesteś wspaniałą osobą, a przede wszystkim - robi pauzę i spogląda mi w oczy - nie wstydź się tego co posiadasz - mówi a ja przytakuję. Rozumiem przekaz jej słów.
- Zmywamy się - mówi Ryan kierując się w naszą stronę. Po chwili, za Jego plecami wyłania się także Justin.
- Dlaczego ? - pytam
- Tom się upił, reszta ludzi też... nic tu po nas - oznajmia
- Może pojedziemy do Ciebie ? - pyta go Emily
- Nie wiem czy zdołamy się pomieścić - mówi chichocząc
- Jakoś sobie poradzimy - przytakuje Justin patrząc w moją stronę z szerokim uśmiechem.

***
- Ja i Emily przenocujemy u mnie w pokoju, wy dostaniecie sypialnie starszych - mówi Ray
- Mogę spać na kanapie - mruczę pod nosem
- Daj spokój, przecież nie gryzę - mówi Justin cicho się śmiejąc
Sypialnia jest na prawdę piękna. Duża, w jasnych kolorach - to co uwielbiam. Justin stoi po drugiej stronie łóżka i zaczyna ściągać koszulkę a ja z wrażenia rozchylam usta. Wiedziałam, że ma dużo tatuaży, ale nie, że aż tyle. W dodatku idealnie wyrzeźbione ciało zaczyna intensywnie działać na moje hormony. To nie jest normalne...nie dale mnie. Chłopak jest wyraźnie rozbawiony moją miną.
- Ślinisz się, kochanie - mówi z cwanym uśmiechem
Posyłam mu mordercze spojrzenie i rzucam w niego poduszką.
- Nie ślinię się - odpowiadam chichocząc
Kładę się na skraju łóżka z dala od niego. Prawie spadam, ale chcę pozostać w swojej strefie komfortu. Nagle czuję jego ręce, obejmujące mnie w pasie.
- Co ty robisz ? - pytam zdziwiona
- Ratuję twój tyłek przed upadkiem - mówi, przysuwając mnie do siebie
- W porządku - odpowiadam cichym głosem
Leżę, przylegając do jego rozgrzanego ciała, objęta w jego ramionach. I pomyśleć, że jakieś trzy miesiące temu był w stanie podrzeć mi ubranie, oblać mnie wodą z kałuży, podstawić mi nogę, gdy przechodziłam przez korytarz, dopisać mnie bez mojej zgody na listę konkursową to teraz, znam go prawdziwego, poznałam jego prawdziwe oblicze i wiem kim tak na prawdę jest. Justin nie jest tego świadomy, ale jeśli nadejdzie ten odpowiedni moment, zbiorę w sobie odwagę i również pokażę prawdziwą siebie.
- Dobranoc - szepczę uśmiechając się pod nosem.
Justin tylko przyciąga mnie bliżej siebie, a ja zamykam oczy i odpływam...





No więc... tak przedstawia się rozdział 12 :D
Pod ostatnim postem, nie daliście rady dobić 20 komentarzy.
No, ale to nic. Może Wam się po prostu nie spodobało. 

Także... do następnego rozdziału :D :3
Zachęcam do komentowania, bo nie wiem czy ktoś
jeszcze w ogóle to czyta. 

15 komentarzy - kolejny rozdział ( opcjonalnie ) 




czwartek, 3 września 2015

Rozdział 11

- Co takiego ? - pytam, marszcząc brwi z niedowierzaniem - Wyjeżdżasz ? Ale dokąd ? Po co ?
- Usłyszałam dzisiaj od jednej z pracowniczek, że w Irlandii, praca, jako główny piekarz może przynieść dochody nawet do 12 tys miesięcznie - odpowiada
- No i ?
- I mam zamiar objąć tą posadę - oznajmia ze spokojem
- Co ?! - wybucham - Chyba sobie żartujesz ! - krzyczę
- Zrozum, to może być nasza szansa - próbuje mnie uspokoić
- Nie zostawisz mnie ! Nie możesz...
- Rosie... - zaczyna, ale jej przerywam
- Nie ! Wolę mieć mniej, ale nie chce zostać sama.
- To tylko dwa miesiące, w dodatku nie muszę płacić za dojazd i hotel.
Nic nie mówię. Opieram się o kant stołu a łzy zaczynają spływać mi po policzku.
- Niedługo staniesz się pełnoletnie - tłumaczy - Chcę, żebyś poszła na dobre studia, zdobyła wykształcenie, żeby potem, w przyszłości wiodło ci się lepiej.
- Proszę Cię - prycham - Przecież nie zostanę tutaj sama, przez dwa miesiące. Wiesz jak tu jest niebezpiecznie.
- Wiem - przytakuje
- Więc ? - pytam, unosząc brew - Co teraz ?
- Może zamieszkasz przez ten okres z Emily - proponuje
- Z Emily ? Jej rodzice w życiu się na to nie zgodzą - mówię, kręcąc głową
- No, a ten Twój chłopak ?
Spoglądam na nią a moja mina mówi " Kpisz sobie ze mnie ? " . Ta kobieta chyba nie zdaje sobie sprawy, jakie jej pomysły są niedorzeczne.
- Zwariowałaś ?
- Masz dwa dni na załatwienie sobie nowego mieszkania. Ja zdania nie zmienię.

Hah, świetnie. Po prostu świetnie. Cóż mi pozostało ? Chyba muszę zacząć przyzwyczajać się spania na ulicy. Zostałabym sama w domu, ale to nie jest takie proste. Trzeba zapłacić czynsz, a przecież nie mam pieniędzy. W dodatku, jeśli ktoś zorientuje się, że w domu została bezbronna 17 - latka od razu może wpaść w nocy z wizytą.
Słyszę znajomy, krótko brzmiący dźwięk. Przypominam sobie, że przecież dostałam dzisiaj nie oczekiwany prezent od Justina. Macam się po spodniach, próbując zlokalizować telefon. Kiedy go tam nie ma, zaczynam przeszukiwać torebkę. Jest ! Przesuwam palcem po ekranie, a na środku wyświetla się krótka wiadomość.

Wymyśliłem kolejne wersy piosenki. 
Koniecznie musisz ich posłuchać. 
Czy jesteś w stanie jutro przyjść ? 

Mimowolnie uśmiecham się pod nosem. Spisuję Jego numer na małej karteczce, po czym przepisuję go z powrotem w telefonie. Jak fajnie, mam jeden kontakt... to takie żałosne - myślę. Długo się nie zastanawiając, odpisuję. 

Bardzo się cieszę. 
I tak, nie ma problemu. 

Czasami wydaje mi się, że sarkazm to moje drugie imię, ale tylko czasami. Idę pod prysznic i zmywam z siebie resztę, dzisiejszego dnia. Owijam się w puszysty biały ręcznik i kieruję się w stronę pokoju. Ubieram swoją ulubioną, granatową piżamę i siadam do lekcji. Do zrobienia mam spory materiał z fizyki, ale kompletnie jej nie rozumiem. Do głowy wpada mi pomysł, że może w internecie znajdę odpowiedź do zadania. Ku mojemu zdziwieniu, wyszło mnóstwo wyników. Dzięki temu, odrobienie tego przedmiotu zajęło mi niecałą godzinę, zamiast jakiś czterech. Chociaż i tak na sprawdzianie, nie poradziłabym sobie. Korzystając z okazji, że laptop jest już gotowy do pełnego działania, loguję się na chacie. Szukam wzrokiem, swojego rozmówcy i otwieram okno. Hmm... jest. 
- Cześć - piszę.
Odczekuję dłuższą chwilę, i dopiero otrzymuję odpowiedź. 
- Długo Cię nie było, martwiłem się - odpisuje. Gdybyś wiedział, że to ja, nie martwiłbyś się. - myślę. 
- Wiem, przepraszam. Miałam dużo na głowie
- Rozumiem - chwila ciszy - Co porabiasz ? - pyta
- Ehh... męczę się nad fizyką - odpisuję, od niechcenia. 
- Fizyką ? Co w tym trudnego ? 
On sobie ze mnie kpi ? Jak to " co w tym trudnego " ? Wszystko ! 
- Żartujesz sobie ? Nic z niej nie rozumiem - żalę się. 
- Wystarczy opanować odpowiednią metodę, a potem wszystko idzie z górki 
Ciekawe - myślę. Na pewno zgłoszę się do Ciebie na korepetycje. Ohh, nie... znowu ten sarkazm. 
Jestem już zmęczona, dlatego ciepło żegnam się z Nim i idę spać.

Retrospekcja 

- O mój Boże ! - krzyczę chowając twarz w ręce. Pod kupą gruzu leży Ryan. Cały we krwi, popiołu i tynku lecącego ze ścian. Wygląda jak wrak człowieka. 
- Ray, wstań ! Błagam Cię podnieś się ! - krzyczy Justin
- Nie dam rady, mu..musicie iść beze mnie - widać, że ciężko mu jest wydusić z siebie jakiekolwiek słowo
- Nie rób mi tego, musisz się podnieść, musimy uciekać - mówi chłopak. W jego oczach dostrzegam łzy 
- Weź dziewczynę, ratujcie się, zanim i Wam się coś stanie 
Justin odwraca się i spogląda na mnie. Teraz idealnie dostrzegam ból i cierpienie na jego twarzy. Przez ten widok łzy same cisną mi się do oczu.
- Nie zostawię Cię - kładzie się na nim i mocno ściska jego bluzę
- Nie wstanę, rozumiesz ?! - wyznaje Ray
- Gówno mnie to obchodzi ! Tylko Ty mi zostałeś, nie możesz stąd odejść, zrozum to ! 
- Pamiętaj, że byłeś dla mnie jak brat - chłopak klepie go po plecach 
- I zawsze nim będę - odpowiada Jus
Ogień napiera coraz bardziej w naszą stronę, jeżeli teraz nie wyjdziemy, ugrzęźniemy tu razem z nim. Nie chcę przerywać im tego smutnego rozstania, ale dobrze wiem, że sama sobie nie poradzę. 
- Justin, musimy stąd uciekać, nie pomożesz mu już - szepczę 
- Ona ma racje, wyjdziecie piwnicą, tylko ruszcie się, bo potem może już nie być innej drogi. 
Jus puszcza jego ubranie i zostawia mu na ręce coś w rodzaju bransoletki. 
- Żegnaj bracie - mówi i bierze mnie na ręce.

Biegniemy coraz niżej, nie mam już czym oddychać. Zaczynam kaszleć, dusić się. W końcu dobiegamy do frontowych drzwi, które na szczęście są otwarte. Na podwórzu straż ugasza pożar, wszyscy stoją i gapią się na płonący budynek. W tłumie ludzi dostrzegam mamę i Emily owiniętą w koc. Justin stawia mnie na ziemi a ja czym prędzej do nich biegnę. 

- Aaaaa !! - budzę się z okropnym wrzaskiem. Znowu przyśnił mi się ten cholerny sen.
Sprawdzam godzinę w ' telefonie ' i widzę, że wybiła równa trzecia nad ranem. Ociężale, opadam na poduszkę i patrzę w sufit. Dlaczego ? - zadaje sobie to pytanie po raz kolejny.

***

- Dostałaś od Niego telefon i dalej chcesz mi wmawiać, że nic was nie łączy ? - pyta Emily poirytowanym głosem. 
- Nie denerwuj mnie - mówię ostrzegawczym tonem - Wkuj to sobie do głowy, że nic mnie z nim nie łączy i nie będzie łączyło - odpowiadam 
- Mhm... - przytakuje, wyraźnie nie usatysfakcjonowana moją odpowiedzią 
- Mam gorszy problem - zaczynam 
- Jaki ? - pyta z obojętną miną 
- Moja matka, chce wyjechać do Irlandii do pracy na dwa miesiące, a ja nie mam się gdzie podziać przez ten czas - mówię, prawie, że mrucząc. 
- Dobrze wiesz, że bym Cię przygarnęła, ale nie mam do tego warunków. 
- Wiem - przytakuję 
- Kiedy wyjeżdża ? - pyta 
- Pojutrze - odpowiadam, odgarniając włosy za ucho 

Emily powiedziała, że w tak krótkim czasie nie jest w stanie mi niczego zorganizować. Trudno. Liczą się, dobre chęci. Teraz przemierzam zachmurzone ulice Londynu, w kierunku swojego nowego, pięknego, miejsca, w którym spędzam każdą wolną chwilę po szkole. 
Pukam do drzwi, ale nie otrzymuję żadnego znaku życia. No tak, jak zwykle wyszłam na tępe dziecko... Obok mnie, znajduje się dzwonek. Opuszkami palców, naciskam biały znaczek małego dzwonka, a w środku rozchodzi się jego głośna melodia. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego Justin jest wcześniej w domu niż powinien. Nic podobnego. Po prostu ją olewa. Drzwi się uchylają a w progu widzę wysoką brunetkę. Co jest grane ? 
- O hej - wita mnie z szerokim uśmiechem 
- Hej - odwzajemniam uśmiech, ale nie jest on do końca szczery. 
- Słyszałam fragment waszej piosenki. Muszę przyznać, że macie talent - mówi a uśmiech nie schodzi z jej twarzy - Śmiało, wejdź - zaprasza mnie
Nie mam zielonego pojęcia co to za laska, ale wiem, że już jej nie lubię. Za bardzo pluje optymizmem. Dziewczyna zaprowadza mnie do znanego mi już salonu, i podaje szklankę z koktajlem.
- Smacznego - mówi i odwraca się na pięcie. Widzę jak zmierza ku drzwiom, dlatego przelotnie ją zagaduję.
- Już wychodzisz ? - pytam z nadzieją, że to prawda. Ojj...jestem bodła. 
- Tak, śpieszę się - mówi ubierając płaszcz. - Wpadłam tylko na trochę
- W porządku, a wiesz może gdzie jest Justin ? - pytam, gdyż od kąt weszłam, nie rzucił mi się w oczy.
- Jest na górze. Prosił, żebym jak przyjdziesz, jakoś Cię ugościła.

Czekam na skórzanej sofie, popijając koktajl. Po smaku, mogę stwierdzić, że jest on truskawkowy.
Mój ulubiony ! Przypominam sobie także słowa mamy, i zaczynam się martwić. Po jutrze, będę musiała działać na własną rękę. Nie chcę się do nikogo wpraszać, to nie w moim stylu.
- Cześć - słyszę zachrypnięty głos za sobą. Odkładam szklankę i odwracam się do tyłu. Justin nie wygląda za dobrze. Ma potargane włosy, podkrążone oczy i ledwo co się rusza.
- Wszystko w porządku ? - pytam. - Nie wyglądasz najlepiej
- Nie, i wiem - odpowiada zaspanym tonem - Nie spałem całą noc
- Koszmary ? - pytam, gdyż przypominają mi się wszystkie moje, bezsenne noce
- Coś w tym rodzaju - mówi, i dostrzegam, że humor zaczyna mu się poprawiać
Widzę, że po dłuższej ciszy, Justin zaczyna przysypiać więc głośno odchrząkuję, żeby całkowicie nie odleciał. Natychmiast się budzi i spogląda na mnie z przepraszającym wyrazem twarzy. Cisza nie ustępuje więc robię pierwszy, stanowczy krok.
- Dobra, widzę, że nic dzisiaj z tego nie będzie - mówię wstając z sofy i kierując się w stronę drzwi.
- Czekaj ! - słyszę za sobą jego głos i przenoszę wzrok na niego
- Co ? - pytam z pogardą w głosie
- Spróbuję się ogarnąć i może uda nam się coś jeszcze dziś zrealizować - mówi
- Żartujesz sobie ?! - wyrzucam ręce w górę - Nie mam na to czasu, mam gorszy problem. Po jutrze moja matka wyjeżdża a ja, jak nie znajdę do jutra nowego domu to mogę wylądować pod mostem - wyrzucam z siebie, ale po chwili dociera do mnie to co powiedziałam. Przykrywam dłońmi usta, ale przyznam iż trochę mi ulżyło.
- J...jak to ? - pyta drżącym głosem
- Tak to - przykładam rękę do czoła
- Wieesz... - zaczyna, przedłużając - Potrafisz już chyba trafić sama do tego pokoju, w którym nocowałaś - mówi
- Co masz na myśli ? - Nie mogę uwierzyć, że chce mi powiedzieć to, co bardzo chcę usłyszeć. A może się mylę ?
- To, że możesz tu zostać - odpowiada, szeroko się uśmiechając. Co tu dużo mówić ? Odwzajemniam to. Nie jestem w stanie opisać tego, jak strasznie się cieszę. Wiem, że za sobą nie przepadamy, ale... ale chyba zmienię zdanie co do niego. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego miejsca, na spędzenie dwóch kolejnych miesięcy.
- N...na prawdę ? - głos łamie mi się z radości. Justin tylko ponownie się uśmiecha, a ja nie mogę opanować emocji, więc podbiegam do  niego i... ' rzucam ' mu się w ramiona. Czuję, że jest zaskoczony tym nagłym zwrotem akcji z mojej strony, ale po chwili czuję jego dłonie, obejmujące moją talię. Szczerze ? Mogłabym zostać w tej pozycji aż do wieczora. 







Z góry przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.
I wybaczcie, ze taki krótki ! >.< ( Będą dłuższe )
Sami rozumiecie. Szkoła, nauka, i w ogóle przechlapane ://
Tak czy owak, dalej będę pisała kolejne rozdziały.
Szkoła nie zabierze mi tego, co na prawdę lubię robić.
Życie nie kręci się tylko w okół niej.
Także, możecie wyczekiwać kolejnych postów ^^
Prawdopodobniej, będą troszkę rzadziej, ale będą =)


20 komentarzy - kolejny rozdział ( opcjonalnie )