czwartek, 3 września 2015

Rozdział 11

- Co takiego ? - pytam, marszcząc brwi z niedowierzaniem - Wyjeżdżasz ? Ale dokąd ? Po co ?
- Usłyszałam dzisiaj od jednej z pracowniczek, że w Irlandii, praca, jako główny piekarz może przynieść dochody nawet do 12 tys miesięcznie - odpowiada
- No i ?
- I mam zamiar objąć tą posadę - oznajmia ze spokojem
- Co ?! - wybucham - Chyba sobie żartujesz ! - krzyczę
- Zrozum, to może być nasza szansa - próbuje mnie uspokoić
- Nie zostawisz mnie ! Nie możesz...
- Rosie... - zaczyna, ale jej przerywam
- Nie ! Wolę mieć mniej, ale nie chce zostać sama.
- To tylko dwa miesiące, w dodatku nie muszę płacić za dojazd i hotel.
Nic nie mówię. Opieram się o kant stołu a łzy zaczynają spływać mi po policzku.
- Niedługo staniesz się pełnoletnie - tłumaczy - Chcę, żebyś poszła na dobre studia, zdobyła wykształcenie, żeby potem, w przyszłości wiodło ci się lepiej.
- Proszę Cię - prycham - Przecież nie zostanę tutaj sama, przez dwa miesiące. Wiesz jak tu jest niebezpiecznie.
- Wiem - przytakuje
- Więc ? - pytam, unosząc brew - Co teraz ?
- Może zamieszkasz przez ten okres z Emily - proponuje
- Z Emily ? Jej rodzice w życiu się na to nie zgodzą - mówię, kręcąc głową
- No, a ten Twój chłopak ?
Spoglądam na nią a moja mina mówi " Kpisz sobie ze mnie ? " . Ta kobieta chyba nie zdaje sobie sprawy, jakie jej pomysły są niedorzeczne.
- Zwariowałaś ?
- Masz dwa dni na załatwienie sobie nowego mieszkania. Ja zdania nie zmienię.

Hah, świetnie. Po prostu świetnie. Cóż mi pozostało ? Chyba muszę zacząć przyzwyczajać się spania na ulicy. Zostałabym sama w domu, ale to nie jest takie proste. Trzeba zapłacić czynsz, a przecież nie mam pieniędzy. W dodatku, jeśli ktoś zorientuje się, że w domu została bezbronna 17 - latka od razu może wpaść w nocy z wizytą.
Słyszę znajomy, krótko brzmiący dźwięk. Przypominam sobie, że przecież dostałam dzisiaj nie oczekiwany prezent od Justina. Macam się po spodniach, próbując zlokalizować telefon. Kiedy go tam nie ma, zaczynam przeszukiwać torebkę. Jest ! Przesuwam palcem po ekranie, a na środku wyświetla się krótka wiadomość.

Wymyśliłem kolejne wersy piosenki. 
Koniecznie musisz ich posłuchać. 
Czy jesteś w stanie jutro przyjść ? 

Mimowolnie uśmiecham się pod nosem. Spisuję Jego numer na małej karteczce, po czym przepisuję go z powrotem w telefonie. Jak fajnie, mam jeden kontakt... to takie żałosne - myślę. Długo się nie zastanawiając, odpisuję. 

Bardzo się cieszę. 
I tak, nie ma problemu. 

Czasami wydaje mi się, że sarkazm to moje drugie imię, ale tylko czasami. Idę pod prysznic i zmywam z siebie resztę, dzisiejszego dnia. Owijam się w puszysty biały ręcznik i kieruję się w stronę pokoju. Ubieram swoją ulubioną, granatową piżamę i siadam do lekcji. Do zrobienia mam spory materiał z fizyki, ale kompletnie jej nie rozumiem. Do głowy wpada mi pomysł, że może w internecie znajdę odpowiedź do zadania. Ku mojemu zdziwieniu, wyszło mnóstwo wyników. Dzięki temu, odrobienie tego przedmiotu zajęło mi niecałą godzinę, zamiast jakiś czterech. Chociaż i tak na sprawdzianie, nie poradziłabym sobie. Korzystając z okazji, że laptop jest już gotowy do pełnego działania, loguję się na chacie. Szukam wzrokiem, swojego rozmówcy i otwieram okno. Hmm... jest. 
- Cześć - piszę.
Odczekuję dłuższą chwilę, i dopiero otrzymuję odpowiedź. 
- Długo Cię nie było, martwiłem się - odpisuje. Gdybyś wiedział, że to ja, nie martwiłbyś się. - myślę. 
- Wiem, przepraszam. Miałam dużo na głowie
- Rozumiem - chwila ciszy - Co porabiasz ? - pyta
- Ehh... męczę się nad fizyką - odpisuję, od niechcenia. 
- Fizyką ? Co w tym trudnego ? 
On sobie ze mnie kpi ? Jak to " co w tym trudnego " ? Wszystko ! 
- Żartujesz sobie ? Nic z niej nie rozumiem - żalę się. 
- Wystarczy opanować odpowiednią metodę, a potem wszystko idzie z górki 
Ciekawe - myślę. Na pewno zgłoszę się do Ciebie na korepetycje. Ohh, nie... znowu ten sarkazm. 
Jestem już zmęczona, dlatego ciepło żegnam się z Nim i idę spać.

Retrospekcja 

- O mój Boże ! - krzyczę chowając twarz w ręce. Pod kupą gruzu leży Ryan. Cały we krwi, popiołu i tynku lecącego ze ścian. Wygląda jak wrak człowieka. 
- Ray, wstań ! Błagam Cię podnieś się ! - krzyczy Justin
- Nie dam rady, mu..musicie iść beze mnie - widać, że ciężko mu jest wydusić z siebie jakiekolwiek słowo
- Nie rób mi tego, musisz się podnieść, musimy uciekać - mówi chłopak. W jego oczach dostrzegam łzy 
- Weź dziewczynę, ratujcie się, zanim i Wam się coś stanie 
Justin odwraca się i spogląda na mnie. Teraz idealnie dostrzegam ból i cierpienie na jego twarzy. Przez ten widok łzy same cisną mi się do oczu.
- Nie zostawię Cię - kładzie się na nim i mocno ściska jego bluzę
- Nie wstanę, rozumiesz ?! - wyznaje Ray
- Gówno mnie to obchodzi ! Tylko Ty mi zostałeś, nie możesz stąd odejść, zrozum to ! 
- Pamiętaj, że byłeś dla mnie jak brat - chłopak klepie go po plecach 
- I zawsze nim będę - odpowiada Jus
Ogień napiera coraz bardziej w naszą stronę, jeżeli teraz nie wyjdziemy, ugrzęźniemy tu razem z nim. Nie chcę przerywać im tego smutnego rozstania, ale dobrze wiem, że sama sobie nie poradzę. 
- Justin, musimy stąd uciekać, nie pomożesz mu już - szepczę 
- Ona ma racje, wyjdziecie piwnicą, tylko ruszcie się, bo potem może już nie być innej drogi. 
Jus puszcza jego ubranie i zostawia mu na ręce coś w rodzaju bransoletki. 
- Żegnaj bracie - mówi i bierze mnie na ręce.

Biegniemy coraz niżej, nie mam już czym oddychać. Zaczynam kaszleć, dusić się. W końcu dobiegamy do frontowych drzwi, które na szczęście są otwarte. Na podwórzu straż ugasza pożar, wszyscy stoją i gapią się na płonący budynek. W tłumie ludzi dostrzegam mamę i Emily owiniętą w koc. Justin stawia mnie na ziemi a ja czym prędzej do nich biegnę. 

- Aaaaa !! - budzę się z okropnym wrzaskiem. Znowu przyśnił mi się ten cholerny sen.
Sprawdzam godzinę w ' telefonie ' i widzę, że wybiła równa trzecia nad ranem. Ociężale, opadam na poduszkę i patrzę w sufit. Dlaczego ? - zadaje sobie to pytanie po raz kolejny.

***

- Dostałaś od Niego telefon i dalej chcesz mi wmawiać, że nic was nie łączy ? - pyta Emily poirytowanym głosem. 
- Nie denerwuj mnie - mówię ostrzegawczym tonem - Wkuj to sobie do głowy, że nic mnie z nim nie łączy i nie będzie łączyło - odpowiadam 
- Mhm... - przytakuje, wyraźnie nie usatysfakcjonowana moją odpowiedzią 
- Mam gorszy problem - zaczynam 
- Jaki ? - pyta z obojętną miną 
- Moja matka, chce wyjechać do Irlandii do pracy na dwa miesiące, a ja nie mam się gdzie podziać przez ten czas - mówię, prawie, że mrucząc. 
- Dobrze wiesz, że bym Cię przygarnęła, ale nie mam do tego warunków. 
- Wiem - przytakuję 
- Kiedy wyjeżdża ? - pyta 
- Pojutrze - odpowiadam, odgarniając włosy za ucho 

Emily powiedziała, że w tak krótkim czasie nie jest w stanie mi niczego zorganizować. Trudno. Liczą się, dobre chęci. Teraz przemierzam zachmurzone ulice Londynu, w kierunku swojego nowego, pięknego, miejsca, w którym spędzam każdą wolną chwilę po szkole. 
Pukam do drzwi, ale nie otrzymuję żadnego znaku życia. No tak, jak zwykle wyszłam na tępe dziecko... Obok mnie, znajduje się dzwonek. Opuszkami palców, naciskam biały znaczek małego dzwonka, a w środku rozchodzi się jego głośna melodia. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego Justin jest wcześniej w domu niż powinien. Nic podobnego. Po prostu ją olewa. Drzwi się uchylają a w progu widzę wysoką brunetkę. Co jest grane ? 
- O hej - wita mnie z szerokim uśmiechem 
- Hej - odwzajemniam uśmiech, ale nie jest on do końca szczery. 
- Słyszałam fragment waszej piosenki. Muszę przyznać, że macie talent - mówi a uśmiech nie schodzi z jej twarzy - Śmiało, wejdź - zaprasza mnie
Nie mam zielonego pojęcia co to za laska, ale wiem, że już jej nie lubię. Za bardzo pluje optymizmem. Dziewczyna zaprowadza mnie do znanego mi już salonu, i podaje szklankę z koktajlem.
- Smacznego - mówi i odwraca się na pięcie. Widzę jak zmierza ku drzwiom, dlatego przelotnie ją zagaduję.
- Już wychodzisz ? - pytam z nadzieją, że to prawda. Ojj...jestem bodła. 
- Tak, śpieszę się - mówi ubierając płaszcz. - Wpadłam tylko na trochę
- W porządku, a wiesz może gdzie jest Justin ? - pytam, gdyż od kąt weszłam, nie rzucił mi się w oczy.
- Jest na górze. Prosił, żebym jak przyjdziesz, jakoś Cię ugościła.

Czekam na skórzanej sofie, popijając koktajl. Po smaku, mogę stwierdzić, że jest on truskawkowy.
Mój ulubiony ! Przypominam sobie także słowa mamy, i zaczynam się martwić. Po jutrze, będę musiała działać na własną rękę. Nie chcę się do nikogo wpraszać, to nie w moim stylu.
- Cześć - słyszę zachrypnięty głos za sobą. Odkładam szklankę i odwracam się do tyłu. Justin nie wygląda za dobrze. Ma potargane włosy, podkrążone oczy i ledwo co się rusza.
- Wszystko w porządku ? - pytam. - Nie wyglądasz najlepiej
- Nie, i wiem - odpowiada zaspanym tonem - Nie spałem całą noc
- Koszmary ? - pytam, gdyż przypominają mi się wszystkie moje, bezsenne noce
- Coś w tym rodzaju - mówi, i dostrzegam, że humor zaczyna mu się poprawiać
Widzę, że po dłuższej ciszy, Justin zaczyna przysypiać więc głośno odchrząkuję, żeby całkowicie nie odleciał. Natychmiast się budzi i spogląda na mnie z przepraszającym wyrazem twarzy. Cisza nie ustępuje więc robię pierwszy, stanowczy krok.
- Dobra, widzę, że nic dzisiaj z tego nie będzie - mówię wstając z sofy i kierując się w stronę drzwi.
- Czekaj ! - słyszę za sobą jego głos i przenoszę wzrok na niego
- Co ? - pytam z pogardą w głosie
- Spróbuję się ogarnąć i może uda nam się coś jeszcze dziś zrealizować - mówi
- Żartujesz sobie ?! - wyrzucam ręce w górę - Nie mam na to czasu, mam gorszy problem. Po jutrze moja matka wyjeżdża a ja, jak nie znajdę do jutra nowego domu to mogę wylądować pod mostem - wyrzucam z siebie, ale po chwili dociera do mnie to co powiedziałam. Przykrywam dłońmi usta, ale przyznam iż trochę mi ulżyło.
- J...jak to ? - pyta drżącym głosem
- Tak to - przykładam rękę do czoła
- Wieesz... - zaczyna, przedłużając - Potrafisz już chyba trafić sama do tego pokoju, w którym nocowałaś - mówi
- Co masz na myśli ? - Nie mogę uwierzyć, że chce mi powiedzieć to, co bardzo chcę usłyszeć. A może się mylę ?
- To, że możesz tu zostać - odpowiada, szeroko się uśmiechając. Co tu dużo mówić ? Odwzajemniam to. Nie jestem w stanie opisać tego, jak strasznie się cieszę. Wiem, że za sobą nie przepadamy, ale... ale chyba zmienię zdanie co do niego. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego miejsca, na spędzenie dwóch kolejnych miesięcy.
- N...na prawdę ? - głos łamie mi się z radości. Justin tylko ponownie się uśmiecha, a ja nie mogę opanować emocji, więc podbiegam do  niego i... ' rzucam ' mu się w ramiona. Czuję, że jest zaskoczony tym nagłym zwrotem akcji z mojej strony, ale po chwili czuję jego dłonie, obejmujące moją talię. Szczerze ? Mogłabym zostać w tej pozycji aż do wieczora. 







Z góry przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.
I wybaczcie, ze taki krótki ! >.< ( Będą dłuższe )
Sami rozumiecie. Szkoła, nauka, i w ogóle przechlapane ://
Tak czy owak, dalej będę pisała kolejne rozdziały.
Szkoła nie zabierze mi tego, co na prawdę lubię robić.
Życie nie kręci się tylko w okół niej.
Także, możecie wyczekiwać kolejnych postów ^^
Prawdopodobniej, będą troszkę rzadziej, ale będą =)


20 komentarzy - kolejny rozdział ( opcjonalnie ) 






19 komentarzy:

  1. Świetne •﹏•

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu *.* jaki Justin jest kochany jejuu ❤️❤️❤️❤️ Boski rozdział i czekam na kolejny ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :*** Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepszyy! <3 juz nie moge sie doczekac co będzie dalej!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział , już się nie mogę doczekać następnego .

    OdpowiedzUsuń
  7. Jednak Justin jest dobry i można powiedzieć przekochany 😍💜 czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakie słodkie zakończenie ^^ Rozdział cudo<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba niedługo tajemnica sie wyda i justin odkryje kim na prawdę dla niego jest rosie...

    OdpowiedzUsuń
  10. WiedWiedziałam! !! Oł jeee ołjeee


    Co do fizyki to znam jej ból 😂

    OdpowiedzUsuń
  11. A ona czasem jest niepełnoletnia? Jej mama chyba nie może sobie wyjechać, ale z drugiej strony to kasa im się przyda :D

    OdpowiedzUsuń