piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział 10

Nie jem, nie piję, nie śpię, nie wychodzę z domu. Siedzę zamknięta w czterech ścianach i przez pół dnia wpatruję się w okno. Od komputera trzymam się z daleka, a ludzi omijam szerokim łukiem. Brzmi to głupio, bo w depresji siedzę dopiero dwa dni. Wczoraj miałam ponownie spotkać się z Justinem, ale wykręciłam się błahą wymówką o tym, że musiałam iść do lekarza na kontrolę. 
- Może byś w końcu wylazła z tego pokoju ? - pyta mama zdenerwowanym tonem. Nie podoba jej się ta cała szopka, którą od wczoraj odstawiam. - Bo, albo mi się wydaje, albo byłaś do czegoś zobowiązana. - Fakt, powiedziałam jej o tym, że spędzę z Justinem cały tydzień i pomogę mu przy piosence. Na początku nie była zadowolona, ale w końcu udało mi się ją przekonać. 
- Wiem, ale coś nie pozwala mi stąd wyjść - oznajmiam, w dalszym wciągu wpatrując się w ścianę.
- Rusz w końcu tą dupę i mnie nie denerwuj ! - podnosi głos - Zresztą, dzisiaj jest poniedziałek i tak czy siak musisz iść do szkoły, a przypominam Ci, że powinnaś w niej być już od trzech godzin !
- W takim razie nie opłaca się do niej iść tylko na kolejne pięć - odpowiadam
- Nie pyskuj - mówi ostrzegawczym tonem.
Ehh... siła wyższa - myślę. Nie miałam zbytnio czasu na zastanawianie się w co się ubrać więc założyłam klik , zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z domu.

***

- Rosie ! Rosie ! Rosie zaczekaj ! - słyszę piskliwy głos dobiegający po drugiej stronie korytarza. Wysokie obcasy dziewczyny uniemożliwiają jej szybkie poruszanie, więc muszę zatrzymać krok i poczekać na nią. 
- Cześć Emily - witam ją z obojętną miną 
- O Mój Boże ! Czy to Torebka od Louisa Vuittona ? - pyta biorąc ją do ręki
- Tak, chyba tak - Zabawne - myślę. Większość myśli, ze jestem nadzianą nastolatką, a tak na prawdę te wszystkie rzeczy mam po kuzynce. Kocham ją za to, ale jednocześnie nienawidzę, że mnie, nie stać na tak drogie rzeczy. 
- Gdybyś ją sprzedała, dostałabyś za nią gruby szmal - mówi, potrząsając palcem w moją stronę. 
- Nie chce jej sprzedawać - zmuszam się do uśmiechu 
- Dlaczego Cie rano nie było ? - pyta, siadając na ławeczce, znajdującej się obok niej - I czemu nie było cię w sobotę w klubie ? Myślałam, że wpadniesz - mówi, unosząc głowę do góry.
- Byłam, ale wyszłam wcześniej. W ważnej sprawie
- Jakiej sprawie ? - dopytuje
- Długa historia - oznajmiam obojętnym tonem 
- Mam czas dzisiaj po szkole, możemy się spotkać 
- To fajnie, ale ja nie mam czasu. I to przez cały tydzień. 
Dziewczyna wstaje i bierze do ręki swoją torbę. Przez chwile głęboko patrzy mi w oczy, po czym lekko wzdycha.
- Nie mam pojęcia co się z Tobą dzieje - zaczyna - Nie wiem czy to moja obecność, czy kogokolwiek innego tak na Ciebie wpłynęła, ale widzę, że coś się dzieje. Nie jestem w stanie Ci pomóc, bo nie chcesz mi o niczym powiedzieć. 
Po chwili, podchodzi do Nas Justin i ciepło wita się z dziewczyną. Emily nie może uwierzyć własnym oczom i ze zdezorientowaniem patrzy się na mnie. Moja mina w tym momencie mówi do niej " Nie ma za co " , ale po chwili znika. 
- Dzisiaj dasz radę do mnie przyjść, czy masz kolejną wizytę u lekarza ? - pyta chłopak z sarkazmem w głosie, a ja spoglądam na Emi. Jej mina mówi wszystko. Na twarzy ma wyrysowany ból, i zdradę z mojej strony. Jestem pewna, że wyciągnęła pochopne wnioski, ale nie mogę jej tego wytłumaczyć, gdyż już odsunęła się od mojego towarzystwa. 
- Postaram się 
On tylko przytakuję i także się ode mnie oddala. 

Lekcje w końcu dobiegają końca, a ja zamiast do domu, muszę iść do... nie swojego domu. Wychodzę przed szkołę i rozglądam się po parkingu. Po kilku minutach, dostrzegam znany mi już dobrze samochód. Bez żadnych słów wsiadam do pojazdu. 
Oboje tkwimy w niezręcznej ciszy. Opieram głowę o dłoń i patrzę się w przestrzeń. Dziwne, że jeszcze nie jedziemy. Czekamy jeszcze na kogoś ? 
- Dlaczego jesteś w takim złym humorze ? - pyta 
- A co Cię to obchodzi ? - pytam z wyrzutem
- Oj... co tak ostro ? - parska śmiechem, marszcząc przy tym lekko brwi 
- Boże... po prostu już jedźmy ! - wyrzucam z siebie - Im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy. 
Justin nic nie odpowiada. Przekręca klucz w stacyjce, a ja odczuwam lekkie kołysanie. Chcę, żeby było już po wszystkim. 

***

Zatrzymujemy się pod sklepem z AGD, RTV. Mam dosyć kurwa tych chorych żartów i niespodzianek. Odwracam głowę, w stronę kierowcy, lecz on już dawno wysiadł z auta, za to drzwi z mojej strony zaczynają się otwierać. Patrzę na Niego zdezorientowana. 
- Co ty robisz ? - pytam, zachowując porażającą, powagę. 
- Przejdziemy się na małe zakupy - szczerzy zęby i wyciąga do mnie rękę, by pomóc mi wstać z siedzenia. Jakbym sama nie umiała...
- Nie lubię zakupów - mówię, przetrzepując ubranie. 
- Te ci się spodobają - odpowiada ze spokojem. 
Wciąż nie mogę przyzwyczaić się do Niego. Widzę przed oczami, jak piszę te wszystkie słodkie, szczere, czasami sprośne wiadomości w internecie i wyobrażam sobie Jego, gdy mi odpisuje. To nie jest wcale przyjemne uczucie. Może ja, potrafiłabym się przyzwyczaić do jego towarzystwa, a nawet go polubić pomimo tych wszystkich świń jakie mi zrobił. Zdecydowanie jestem za miękka...
Problem w tym, że z Jego strony oprócz zwykłej znajomości, nic głębszego się nie pojawi. 
Wchodzimy do ogromnego sklepu, gdzie ludzie nie mogę przecisnąć się między regałami, przez nadmiar tłumu. 
- Czego szukamy ? - pytam, ale nie otrzymuję odpowiedzi. Chłopak kieruje się w stronę zakładki " Telefony " Nie sądzę, czy mam ochotę patrzenia na to, jak bez problemu wyjmuje z kieszeni okrągłe trzy tysiące i zaopatruje się w nowiutkiego IPhona. 
- Hmm...jest szeroki wybór, na pewno ci się coś spodoba - mówi, oglądając pojedyncze urządzenia. 
Taa...bardzo szeroki. Jego słowa na początku do mnie nie docierają, ale kiedy powtarzam je sobie w głowie po raz drugi, zastygam. Że co ? 
- Co takiego ? - pytam, unosząc brew z niedowierzaniem - Czy ja dobrze zrozumiałam ? Mam sobie coś " wybrać " ? - akcentuję to słowo, unosząc obie dłonie do góry, w znak pokoju i uginają oba palce. 
- Tobie to zawsze trzeba tak wszystko dwa razy powtarzać ? - pyta zirytowany 
- Mówisz, jakby to było coś oczywistego - rzucam 
- Muszę się z Tobą jakoś kontaktować. Co jeśli nie będzie Cię w domu, w czasie, gdy będę chciał przedstawić ci jakąś propozycje odnośnie piosenki ? Dobrze znam Twoją sytuacje, dla mnie to marne grosze, a przy okazji mała rekompensata. 
- Tak czy owak, nie mogę przyjąć takiego prezentu.
- Możesz i to zrobisz - uparcie stoi przy swoim
- Nie, nie mogę - odpowiadam przecząco
- Który ? - pyta zachowując pełną powagę
- Żaden - odpowiadam, z tą samą, kamienną miną
- Który ? - ponawia pytania, wyraźnie zdenerwowany już moim zachowaniem. Daję za wygraną.
Przechodzę wzdłuż regału, i dokładnie oglądam każdy model. Zajęło mi to o wiele więcej czasu niż myślałam, ale w końcu zdecydowałam się na złotego IPhona 5s. Cena była przerażająca, w dodatku nie mogłam pogodzić się z tym, że nie ja za to płacę. Wiem, że każdy inny cieszył by się na moim miejscu, ale wiesz, ja jestem inna.

***

- O czym ma być piosenka ? - pytam, kręcąc się na krześle na kółkach koło pianina
- Hmm... - zamyśla się - O tym, że pomimo trudności, trzeba walczyć dalej. O tym, że wszystko będzie w porządku, że...
- Rozumiem - przytakuję - Domyślam się, że piszemy ją z dedykacją dla małej Avalanny ? 
- Pamiętasz - uśmiecha się. Odwzajemniam to. 
Podjeżdżam do instrumentu i delikatnie uderzam opuszkami palców po idealnie białych klawiszach. 
- Jak byłam mała, uczęszczałam na zajęcia, gry na fortepianie - mówię, iż Justin nie zadał żadnego pytania w tym kierunku - Wiem, że to nie to samo, ale jakoś sobie radzę.. - śmieje się. 
Chłopak podchodzi do mnie i zajmuje miejsce blisko mnie. Wyjmuje z szuflady obok spory notes i podaje mi go wraz z długopisem. 
- Pisz - mówi, a ja przybieram odpowiednią pozę - Albo czekaj - Wstaje i idzie do sąsiedniego pokoju. Po chwili widzę go, targającego za sobą gitarę klasyczną.
- Będzie lepiej brzmieć
Z początku tylko szarpie małym trójkącikiem o struny. Próbuje wyłapać najlepsze dźwięki a potem stworzyć z nich coś niesamowitego. Zamyślam się, ale w porę wracam do rzeczywistości. Słyszę, że Justin zaczyna już płynnie grać i podejrzewam, że zaraz zacznie śpiewać dlatego chwytam z powrotem długopis do ręki i czekam na potok słów. Zbyt długo to nie trwa...

Across the ocean, across the sea 
Starting to forget the way you look at me now 

- Tyle - oznajmia, a ja parkam śmiechem - No co ? - pyta, także się śmiejąc
- Takim kawałkiem na pewno zwołujesz świat.
- Pff...to wymyśl lepsze - oburza się, kładąc instrument na bok. 
- Hmm... - myślę, gryząc końcówkę długopisu. - Mam. 
- Poprzez góry, poprzez niebo - urywam - potrzebuję ujrzeć twą twarz, i potrzebuję spojrzeć w Twoje oczy - weź spróbuj - mówię, zapisując tekst na kartce. 
Justin ponownie bierze do rąk gitarę i dorzuca moją kwestię. 

 Across the ocean, across the sea 
Starting to forget the way you look at me now 
Over the mountains, across the sky
Need to see your face, I need to look in your eyes

- Kurcze, cholernie dobrze to brzmi - mruczę pod nosem. Na prawdę dobrze to brzmi. 
- Wiadomo, w końcu sam to tworzę - mówi, złośliwie się do mnie uśmiechając. Przywykłam do tego. 
Biorę do ręki poduszkę, na której siedzę i rzucam nią, w Niego. 
- Słabiutko - zauważa, a ja prycham na jego niedorzeczną uwagę.

Od dwudziestu minut nic nie przychodzi nam do głowy. Powtarzamy to, co udało nam się sklecić do tej pory, i przyznam iż jestem nawet zadowolona. Nie tak prosto, napisać coś dobrego, chociaż ja niedawno pobiłam rekord. Teraz jest inna sytuacja. Nie przeżyłam tego co on, nie wiem co on myśli, ani czuję, więc nie mogę napisać piosenki o kimś, kogo w ogóle nie znam. Powiedziałam mu to, on tylko przytaknął głową. Zasugerowałam, że można zrobić krótki filmik, ilustrujący Jego i tę małą dziewczynę. O dziwo się zgodził.
- To ona ? klik - pytam, gdy przewracam kolejną kartę w albumie
- Mhm... - przytakuje 
- Słodko - wzruszam się w duszy widząc małą dziewczynkę w Jego ramionach  klik 
- Nie pytałam Cię o to wcześniej, ale czy w tą sobotę jest także rocznica jej śmierci ? - pytam niespokojnym głosem
- Tak, skąd o tym wiesz ?
- Domyśliłam się - oznajmiam

***

- Wróciłam ! - krzyczę, stojąc w przedpokoju - Mamo ? - szukam jej gdyż nie odkrzyknęła 
- Tu jestem - słyszę jej głos z kuchni 
- Mamo ? Co się stało ? Czemu płaczesz ? - wzdrygam się, gdy widzę mamę w takim, słabym stanie
- Muszę ci coś powiedzieć 
- Co takiego ? - popędzam ją 
- Wyjeżdżam. 



Świętujemy, bo 10 rozdział ! :D
Ostatnio, wspominałam śmierć biednej Avalanny
I nie mogłam powstrzymać łez :(
Dlatego zdecydowałam, że napiszę coś o niej.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba,
a liczba komentarzy będzie wysoka jak pod ostatnim postem.
 Tak, jak wcześniej :

18 komentarzy - kolejny rozdział 

Do kolejnego rozdziału <33




21 komentarzy:

  1. Jak to jej matka wyjeżdża dlaczego ?!? I co teraz ona sama zrobi gdzie? Gdzie będzie mieszkała ?!? Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział! czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  3. pisz dalej ! szybko czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejku �� najlepsza!

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko, jestem zakochana w twoim opowoadaniu! <3 rozdział cudowny *_* zastanawiam się z kim teraz będzie mieszkać Rosie.. Awww dawaj szybko następny misia <3 *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże Wspaniale piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to ? Gdzie wyjeżdżają ? Kiedy? O Boże nie ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu ona musi być z Justinem!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja już chce następny rozdział. Przesuper notka, życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham <3 To opowiadanie jest takie nieprzewidywalne, już chcę następny rozdział.
    Weny i do nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniały! Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  12. O co chodzi ? Czemu jej mama musi wyjechać :( Rozdział cudo<3

    OdpowiedzUsuń
  13. Słodkie zdjęcie <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj mała teraz musisz zamieszkać u Justina *mina pedofila*

    OdpowiedzUsuń