piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 8

Czuję nagły przypływ chłodu na twarzy, zimne krople spływają po moich policzkach. Natychmiast otwieram oczy i siadam w pionie. Ocieram rękawem bluzy resztę wody kapiącą z twarzy. Rozglądam się dookoła. Szkoła jest w nie nagannym stanie, wszyscy są bezpieczni, uśmiechnięci przemierzają korytarze licem. O co chodzi ? Przecież przed chwilą ten budynek stał w płomieniach.. 
- No w końcu się księżniczka obudziła - słyszę nad sobą niski głos i podnoszę wzrok ku górze 
- Ryan ! - wstaję i rzucam mu się w ramiona - Myślałam, że nie żyjesz, co z Twoją nogą ? - pytam zdezorientowana. On także wygląda na zszokowanego. 
- Z moją nogą wszystko w porządku, ale z Tobą chyba nie bardzo - zauważa z grymasem na twarzy - Pójdę po Emily. 
Zaraz, zaraz.. to znaczy, że to był tylko straszny sen ? Ale jak to mogło się stać ? 
- Ojoj..mam nadzieję, że się wyspałaś - uśmiecha się pogodnie dziewczyna i podaje mi chusteczki, bym mogła wytrzeć rozmazany makijaż. - Wygodnie Ci było na tej ławce ? 
- Jak to możliwe, ze zasnęłam ? - pytam 
- No cóż, wygląda na to, że przycięłaś sobie drzemkę na lekcji a kiedy się skończyła, przenieśliśmy cię tutaj. Masz nieobecność na biologi - śmieje się dziewczyna.
- Chyba powinnam wrócić do domu, nie czuję się najlepiej - mówię i łapię się za głowę. Jestem zażenowana całą tą sytuacją. To był tylko głupi sen a ja czułam jakby to wszystko działo się na prawdę. W dodatku zasnęłam w szkole. Po prostu świetnie. 
- Justin też się dzisiaj zrywa, może Cię podwiezie ? - pyta zerkając przez ramię na Ryana, który od razu podnosi się z podłogi i idzie poszukać przyjaciela. Nie jestem zadowolona z tej propozycji, ale w takim stanie o własnych siłach do domu nie dojdę. 
- To nie jest dobry pomysł, lepiej będzie jak wrócę sama - odpowiadam z ciszonym głosem. 
- Weź nie dramatyzuj, zrób to dla mnie. No bo widzisz.. - mówi poprawiając nerwowo włosy - wydaje mi się, że podobam się Rayowi i chciałabym spędzić z nim trochę czasu.
Chyba się przesłyszałam. Mierzę ją wzrokiem od stóp do głów z niedowierzaniem. Ona z nim ? Przecież to nie ma żadnego sensu. To tak jakbym ja była z Justinem. Uważam, ze w ogóle do siebie nie pasują, no, ale nigdy nie rozumiałam pojęcia miłości. 
- To jak ? Jedziemy ? - pyta Justin drapiąc się po głowie. Ociężale wstaje i zmierzam ku wyjściu. Nie mam pojęcia dlaczego tak źle się czuję. Może to zasługa tej twardej, drewnianej ławki, lub mojego umysłu. Wciąż myślę o tym co zdarzyło się we śnie. 

Wsiadam do srebrnego Audi R8 v10. To moja ulubiona marka samochodu. Kiedyś zawsze sobie powtarzałam, że jak wygram ogromne pieniądze to sobie taki z prezentuję. Marzenia ściętej głowy...
Całą drogę przemierzamy w milczeniu. Kiedy wysadza mnie pod blokiem mówię tylko ciche " dziękuję " a on odpowiada na to skinieniem głowy i odjeżdża. Z trudem udaje mi się wejść na czwarte piętro i nie zaliczyć przy tym żadnego upadku. Wchodzę do mieszkania i widzę na sobie wściekły wzrok matki. 
- Czemu nie jesteś w szkole ? I kto Cię odwiózł do domu ? 
- Źle się poczułam i kolega mnie podwiózł - odpowiadam. Nie mam ochoty na rozmowę, chcę jak najszybciej się położyć i zasnąć.
- Widzę ten Twój " kolega " - nakłada spory nacisk na to słowo - nieźle się wozi - zauważa. 
- Owszem, śpi na pieniądzach - mówię od niechcenia
- Nie powinnaś się zadawać z takimi ludźmi, znajdź sobie przyjaciół na swoim poziomie. 
- Ja jestem najgorszym poziomem. Nie ma takich jak ja, są tylko lepsi - rzucam i wchodzę do pokoju by nie słuchać odpowiedzi matki na moje stwierdzenie tego bolesnego faktu.
Miałam zamiar położyć się spać, ale jest jeszcze wcześnie. Podchodzę do łóżka, otwieram klapkę od laptopa i wciągam się w spokojną muzykę dobiegającą z niego. W między czasie biorę prysznic i przebieram się w granatową piżamę. Kiedy komputer jest już gotowy do działania, sprawdzam godzinę w prawym dolnym rogu. Jest 19.34. Powinien być online. 
- Hej - piszę. Czekam dłuższą chwilę, ale po drugiej stronie jest kompletna cisza. Powoli zaczynam przymykać oczy kiedy do rzeczywistości przywraca mnie znajomy dźwięk. Ruszam powiekami dla lepszego widzenia i odczytuję wiadomość.
- Hej, jak się czujesz ? - odpisuje chłopak - Wybacz, że wcześniej nie odpisałem, miałem ważny telefon - tłumaczy
- W porządku. A co do mojego samopoczucia to sama nie wiem. Miałam dzisiaj dziwny sen... - zwierzam się
- Jaki ? :o
- Śniło mi się, że moja szkoła się pali. - piszę - Tak banalnie to brzmi..
- Raczej powinnaś się cieszyć z tego powodu, a nie przejmować - odpisuje
- Nie martwię się o szkołę, tylko o ludzi, którzy w niej byli - wyjaśniam - To skomplikowane..
- Jesteś pokręcona...
- Haha... nie jestem - śmieję się
- Jesteś i przestań zaprzeczać.

Piszemy ze sobą jeszcze przez dobre trzy godziny a gdy na zegarku wybija godzina 23.00 postanawiam położyć się spać. Dla większości miejscowych ludzi dopiero o tej godzinie rozpoczyna się życie na Southwark. W czasie kiedy inni imprezują, podróżują, świetnie się bawią ja najzwyczajniej w świecie kładę się spać.
Niestety, noc nie mija przyjemnie. Ze snu wyrywa mnie ten sam koszmar, który przyśnił mi się w szkole po raz pierwszy. Teraz boję się ponownie zasnąć z myślą, że sen się powtórzy. W sumie to nic złego w nim nie ma, ale widok płonącej szkoły i zmasakrowanych twarzy pozostałych ludzi budzi we mnie strach. Siedzę z podkurczonymi nogami i wpatruję się w drzwi. Nie mogę już dłużej wytrzymać i oczy same mi się zamykają. Przybieram odpowiednią pozę i znów odpływam.


***

- Rosie, masz gościa ! - komunikuje mama z korytarza. Kogo niesie tak wcześnie ? Sprawdzam godzinę na budziku i widzę 9.04. Na prawdę ? Jest sobota, chcę się wyspać co najmniej do jedenastej a tu mnie z samego rana nachodzą. " Nachodzą " mam na myśli jedną osobę. Emily. Nie spodziewam się nikogo innego niż jej. Za pewne chce wyciągnąć mnie na zakupy, albo spacerek po mieście ( z zakupami ). Leżę, nadal przyklejona do poduszki z rozwaloną pościelą w nogach i krzyczę " wejdź ". 
- Cześć - słysząc głos inny niż się spodziewałam, natychmiast się wzdrygam a przy tym spadam z łóżka. Teraz leżę na podłodze w słodkiej, granatowej piżamce zaplątana w pościel. Na pewno wyglądam niesamowicie.... głupio. 
- Co ty tu robisz do cholery ?! - wrzeszczę 
Justin zamyka za sobą drzwi a ja próbuję wgramolić się z powrotem na łóżko. Najchętniej wyskoczyłabym przez okno, żeby nie mógł dłużej oglądać mnie w takim stanie. Rozczochrane włosy, brak makijażu nie jest moją mocną stroną. Moje zachowanie w tym momencie najwyraźniej go bawi. Cały Bieber...
- To już nie można od tak odwiedzić swojej ulubionej sympatii ? - Robi mini rozbieg i wskakuje na łóżko. Mogę przysiąc, że moje ukochane łóżeczko nie przeżyło tego nagłego nadmiaru ciężaru. Nie twierdzę, że jest gruby, ale na pewno cięższy ode mnie, a to łóżko jest na prawdę bardzo stare. Pomijając ten nieistotny fakt, to właśnie leżę w jednym łóżku z najbardziej pożądanym chłopakiem w szkole. Czuję, ze zaczynam się rumienić a na wewnętrznej stronie dłoni pojawia się delikatny pot. Natychmiast wycieram je w skrawek prześcieradła. Czemu tak intensywnie reaguję na Jego obecność ? Przecież go nienawidzę. 
- Ej wiesz co ? - rozgląda się - chyba... rozwaliłem ci łóżko - wpatruje się we mnie z głupim uśmieszkiem.
- N..n..nie szkodzi - dukam
- W przyszłą sobotę jest koncert charytatywny - mówi
- I co w związku z tym ? - pytam unosząc brew
- Chcę wesprzeć jedną z fundacji i pomyślałem, czy nie zechciałabyś zaśpiewać ze mną piosenki w ramach pomocy - ciarki przeszły po moim ciele. Nie docierają do mnie Jego słowa. On i ja na jednej scenie ? To jest w ogóle możliwe ? 
- Pff... bierzesz udział w takich rzeczach ? - prycham
- Ta fundacja nazywa się " Pomóż dzieciom w walce z rakiem " a dokładniej z atypowym nowotworem teratoidnym. Zanim przeprowadziłem się do Londynu, mieszkałem w Kanadzie. Nie miałem wtedy dużo pieniędzy, dlatego objąłem posadę opiekunki - opowiada - Boże, jak to brzmi..
Nic nie mówię, zatkało mnie. Przytakuję głową na znak, żeby kontynuował. Wzięło go na głębokie wyznania, chcę mu pokazać, że jestem ciekawa jego historii. Bo w sumie tak jest...
- Zajmowałem się dziewczynką, miała 6 lat i nazywała się Avalana. Przychodziłem do niej codziennie, była na prawdę wyjątkowa - obraca głowę w moją stronę i spogląda mi w oczy. Jego spojrzenie jest takie intensywne, czuję jak tonę w jego karmelowych tęczówkach. Boże Rose, ogarnij się ! 
- Niestety zmarła na raka mózgu - minimalnie dostrzegam łzę w jego oku, ale szybko ją wyciera i kieruje wzrok na drzwi. - Pewnie myślisz sobie, że od początku zgrywam twardego kolesia a tak na prawdę jestem miękki - mówi lekko się uśmiechając. W sumie ma rację. Tak właśnie myślę, teraz mam go czym szantażować, ale nie jestem aż taką suką. Może nie jest takim zapatrzonym w siebie dupkiem za jakiego go miałam ? 
- Jejku.. to straszne - mówię, siadając na łóżku po turecku, a po policzku spływa mi łza - W dodatku chwytające za gardło - dodaję ocierając ją
- Zgadzam się - odpowiadam po chwili namysłu
- Na prawdę ? - patrzy na mnie z niedowierzaniem
- Na prawdę - odpowiadam zmuszając się do lekkiego uśmiechu - Widzę, że to dla Ciebie bardzo ważne
- Dzisiaj zapowiada się kolejna, szalona noc w klubie - zaczyna - Będzie tam Ray - urywa na moment - z Nią - dodaje, robiąc minę w stylu klik Muszę przyznać, że wygląda przekomicznie. Nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem.
- Powinieneś cieszyć się z tego, ze Twój przyjaciel jest szczęśliwy - mówię wciąż nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Już bym wolał, gdyby chodził z Tobą niż z Nią - przez chwilę zachowuję powagę, a potem znów wybucham jeszcze większym śmiechem
- Myślę, że będą słodką parą - delikatnie się uśmiecham z myślą, że choć trochę wyglądam seksownie, ale za pewne tak nie jestem. Prawdopodobnie przypominam pięcioletnie dziecko żebrzące o lizaka.

Odprowadzam chłopaka do drzwi wyjściowych. Justin odwraca się jeszcze na moment w moją stronę.
- Powinnaś porozmawiać z matką na ten temat. Kiedy czekałem na Twoje pozwolenie, żeby wejść do pokoju poszła do kuchni i wyjęła z szuflady czterdziestu centymetrowy nóż - parska śmiechem chowając ręce do kieszeni. Jest mi tak cholernie wstyd za moją matkę. Spodziewałam się po niej wiele rzeczy, ale taką siarę, żeby zrobić ? Przeszła ludzkie pojęcie.
- Ma swoje powody - odpowiadam z grymasem
- No to jak będzie ? - pyta spuszczając głowę w dół  - wpadniesz dzisiaj do Heaven ?
- A co jeśli znowu będziesz chciał mnie otruć ? - prycham
- Postaram się tego nie zrobić - parska wciąż wbijając wzrok w ziemię

Chwilę jeszcze ze sobą rozmawiamy i wymieniamy się numerami. To znaczy on podaje mi swój numer telefonu, a ja tylko numer domowy. Zamykam drzwi i decyduję się wyjść do parku. Biegnę do swojego pokoju i ubieram się w letni outfit  klik Muszę przyznać, że Victoria ma świetny gust i styl. ( Victoria to córka, ciotki Tamary, od której Rosie dostaje ubrania ) Wychodzę na zewnątrz, ponieważ chcę poukładać swoje myśli. Od przyjazdu tutaj tyle się działo, że nie wytrzymuję już psychicznie. Nie wiem co robić, nie wiem co myśleć, jak działać. Przemierzając brukowymi uliczkami, podsumowuję swój dotychczasowy pobyt w tym mieście. Pierwszy dzień szkoły nie należał do najlepszych. Potem ta dyskoteka w klubie a następnie tygodniowe leczenie w szpitalu. Po ponownym powrocie do szkoły znów zrobiło się dobrze, ale nie na długo. Teraz nie mogę spać po nocach, bo nęka mnie ten okropny sen. Jeśli będzie śnił mi się każdej, kolejnej nocy to skieruję się do psychiatry. Mówię na poważnie.. Dzisiaj mam szansę dobrze się bawić, bez żadnych przykrych wypadków. Mam szansę, na poznanie kogoś nowego lub uregulowanie swoich relacji z wrogami. Justin. Wcześniej uważałam go za totalnego dupka a teraz nie mam o nim zdania. Po części dalej tak jest, aczkolwiek jego wyznanie dzisiaj rano mnie zaskoczyło. Bardzo współczuję małej Avalanie.. Na myśl o niej, po policzku spływa mi pojedyncza łza, którą szybko wycieram w skrawek kurtki. Wyjmuję z torebki zeszyt w twardej oprawie i zapisuję kolejne ważne wydarzenie z życia. Owszem, uważam, że to miły gest, że chłopak, który mnie nie znosi a ja Jego jeszcze bardziej przychodzi do mnie i zwierza mi się. Kiedy kończę wstaję z ławki i wracam do domu. Idąc, rozmyślam, czy wybrać się do Heaven czy nie. Iść czy nie iść.. Ostatecznie wygrywam z samą sobą i decyduję się pójść. Tym razem, sama się przygotuję. Nie chodzi o to, że nie chcę widzieć Emily na oczy, ale chcę być samowystarczalna. Wchodzę na blokowisko i kieruję się ku swojemu piętru. Pierwsze co, to zmierzam do łazienki i biorę długotrwały prysznic. Gdy już jestem odświeżona podchodzę do szafy i decyduję się na taki zestaw klik .
- Ty gdzieś wychodzisz ? - wzdrygam się i rozmazuję tusz po policzku gdy słyszę za plecami niespodziewany głos matki
- Tak, na imprezę - odpowiadam zmywając go nawilżoną chusteczką
- Chyba nie muszę Ci przypominać co stało się na poprzedniej " imprezie " - intonuje
- Nawet nie zaczynaj... - przeciągam - Idę i koniec
Z progu przenosi się na łóżko i siada na nim ociężale. Bierze do ręki zdjęcie, na którym jestem małym brzdącem, na którym oprócz mnie jest także ona i ojciec.
- Tak szybko dorosłaś - mówi wpatrując się w fotografię - A ja byłam taka ślepa i nie potrafiłam tego dostrzec - urywa na moment - lecz teraz to widzę. Z oka wypływa łza, za nią kolejna i kolejna. Robi mi się jej żal i podchodzę do niej.
- Nie płacz - obejmuję ją a ona wtula twarz w moje ramię - Wyszłyśmy na prostą - gładzę ją po głowie - Wszystko będzie dobrze, zobaczysz
- Tak bardzo bym chciała cofnąć czas - szepcze przez łzy
- Ale nie cofniesz, dlatego ciesz się teraźniejszością - odpowiadam. Nagle zapala mi się lampka nad głową. Ciesz się teraźniejszością.. Właśnie chcę to zrobić !

Mama już się opamiętała, ja dokończyłam makijaż i jestem gotowa do wyjścia. Niestety, jest jeden,  mały aczkolwiek istotny szczegół a nawet nazwałabym to problem. Jak ja mam tam dotrzeć ? Robię parę kroczków w przód i stoję przed telefonem wiszącym na ścianie. Wyjmuję z kieszeni w torebce małą karteczkę na której jest numer Justina. Waham się, dzwonić ? Szkoda mojej ciężkiej pracy, więc co mi zależy to tylko głupi telefon.
Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał...Zaraz mnie szlag trafi ! Rzucam słuchawką o ścianę krusząc przy tym trochę tynku. Mam nadzieję, że mama tego nie słyszała. Siadam zdenerwowana na kanapie i zaczynam ściągać szpilki kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Podchodzę do nich i otwieram je.
- Hej - witam go lekko się uśmiechając. Próbuję zamaskować złość, która się we mnie gotuje
- Heej - przeciąga mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów. Przyznam iż nie jest to komfortowe - Gotowa ?
- Jasne - robię krok do przodu i zamykam za sobą drzwi. Muszę chwycić się barierki, w tych szpilkach łatwo się wywrócić, zwłaszcza na schodach.
Na parkingu stoi już jego samochód. Samochód moich marzeń.. klik
Justin podchodzi do pojazdu od strony pasażera i otwiera mi drzwi lekko się pochylając. Muszę przyznać, że po raz kolejny mnie rozbawił. Po chwili zajmuje miejsce za kierownicą.

***
 
Po nie całych 15 minutach jesteśmy już pod klubem. Justin pierwszy wysiada z samochodu i od razu idzie do swoim kumpli. No tak... a ty sobie siedź w tym aucie i gnij. W koło widzę pełno wypindrzonych lasek w wyzywających strojach. Przez przyciemniane szyby mnie nie widać, dlatego nikt nie domyśla się, że tu jestem. Można to wykorzystać.. Otwieram drzwiczki i wystawiam za nie prawą nogę. Teraz wszystkie pary oczu są skierowane w moją stronę. Rozszerzam je bardziej i wysiadam z samochodu. Zalotnie poprawiam włosy i z gracją kieruję się w śród wejścia. Odwracam głowę w bok i widzę grupkę dziewczyn patrzących na mnie z otwartymi buziami. Puszczam im oczko i wchodzę do środka.
W tłumie ludzi, chcę odnaleźć wzrokiem Emily. Podobno miała tu być z Ryanem. Wchodzę po szklanych schodkach na balkon by wszystko lepiej widzieć. Czuję czyjąś dłoń na ramieniu i natychmiast się odwracam.
- Spokojnie, przyniosłem drinki - mówi Justin kładąc napoje na małym stoliczku
- Widziałeś ich ? - pytam unosząc brew i odgarniając włosy z twarzy
- Nie i raczej nie chcę ich oglądać - prycha biorąc spory łyk alkoholu
Spoglądam na Niego z pogardą. Justin rozchyla lekko usta a ich zawartość wylewa się na Jego ubranie. Zaskoczona odchodzę w bok, i staram się zlokalizować to, na co patrzy. Nagle dostrzegam w dole chłopaka i dziewczynę, siedzących na kanapie. Teraz i ja otwieram usta z niedowierzaniem.






Z góry przepraszam, że tak długo nie było rozdziału =/
Co do posta, to zrobiłam taką małą niespodziankę !
Wątpię czy ktoś się spodziewał takiego obrotu sprawy :D
Kolejny rozdział dodam na pewno wcześniej
I w końcu pojawi się ten moment, na który myślę,
że większość czeka ^^
Wiem, że w opisie bloga jest inaczej,
ale postanowiłam, że zmienię trochę ten moment,
w którym Rosie dowiaduje się o " przyjacielu " z sieci.
Także, wyczekujcie nowej akcji i zapraszam do komentowania ! =)

15 komentarzy - kolejny rozdział 

22 komentarze:

  1. Justin jest taki uroczy. Super rozdział! Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. zakochałam się w tym opowiadaniu! czekam na kolejne rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu, to jest świetne!!!! Chcę już kolejny rozdział. Życzę weny

    OdpowiedzUsuń

  4. Rozdział świetny
    Ciekawi mnie co będzie dalej :)
    Życzę weny *.*
    I zapraszam na moje ff o Justinie, który jest piosenkarzem i o Pii, która jest członkinią gangu
    http://lovemeharder-justin.blogspot.com/
    Oraz na ff o Zaynie i Pii http://dangerouszaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaa to jest świetne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mogłaś nas tak okłamac to był sen?!Ale ok taki obrót sprawy mi sie podoba. Rozdział cudowny i czekam na kooejny. Zakochałam sie w tym opowiadaniu *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww cudowny x do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe co takiego zobaczyli :o! Mam nadzieję, że rozdział będzie szybko ❤

    OdpowiedzUsuń
  9. chce wiecej, wkrecilam sie <3

    OdpowiedzUsuń
  10. czekam na dalsze rozdziały, wciąga ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ahhhhhhh i to zakończenie xd

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja domagamy się kolejnego rozdziału. Zakochałam się w tym.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział cudo<3

    OdpowiedzUsuń
  14. nie mogę uwierzyć że to był sen xd ale nas wkręciłaś :D
    no to romans emily z ryanem się szykuję xd

    OdpowiedzUsuń
  15. Ok ona i Justin to goal


    Zniszczyłaś mnie tym że to tylko sen nawet nie wiesz jak mi ulżyło

    Oby tylko ten sen się nie spełnił

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak się nie robi! Ja się tutaj martwiłam, a to był po prostu sen?!

    OdpowiedzUsuń