sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 5

JUSTIN POV 

W jakim celu, ktoś chciałby się ze mną widzieć o północy w takim miejscu ? Do tego czasu zostało jeszcze 12 godzin. Nie wiem co mam myśleć. Ktoś chce mnie porwać ? Pobić ? Zabić ? A jeżeli to jakaś pułapka ? Przychodzi mi do głowy, że to może być podstęp uknuty przez Emily. Na pewno chce się odegrać. Muszę ją znaleźć. Tylko gdzie ona może teraz być ? Domyślam się, że przesiaduje w szpitalu i udaje dobrą przyjaciółkę dla tej drugiej. Zaraz, zaraz, ale jak się ten szpital nazywa ? Przeszukuję telefon i wybieram numer do chłopaka, który zadzwonił tamtej nocy po pogotowie. Szybko dowiaduję się gdzie znajduje się szukany przeze mnie budynek. Wsiadam do samochodu i jadę we wskazane miejsce. Dotarcie zajmuje mi niecałe 20 minut. Zatrzymuję się na parkingu i gaszę silnik. Kładę ręce na kierownicy, zastanawiam się po co w ogóle tam idę. Narobiłem sobie już zbyt wielu wrogów. Pójdę tam i co jej powiem ? A jeśli jej tam wcale nie będzie ? Zastanę tylko tą dziewczynę, którą zatrułem i teraz będę się tylko patrzył jak cierpi ? Z drugiej strony co mi szkodzi zobaczyć jak się czuje. Może to jakoś ocuci moje poczucie winy, które w dziwny sposób zacząłem odczuwać. Ja i poczucie winy ? Dobre Justin, dobre.. Biorę głęboki wdech i wysiadam z pojazdu. Kieruję się w stronę wejścia, ręce mi się całe trzęsą. Czym ja się tak denerwuję ? Przemierzam korytarze, zaglądam do każdej sali. Zapach lekarstw drażni mi nozdrza. Tak bardzo nienawidzę tego miejsca. Przyśpieszam i zaczynam iść coraz szybciej, żeby móc uniknąć większych kontaktów z panującą tutaj atmosferą. Prawie, że biegnąc moim oczom z lewej strony ukazuje się duży pokój. Cofam się do tyłu i chowam za ścianą. To musi wyglądać dziwnie. Rosie leży na szpitalnym łóżku okryta białą pościelą. Wydaje mi się, że śpi dlatego wychylam się nieco. Wtedy za moimi plecami słyszę głos pielęgniarki.
- Przepraszam, pan do pacjentki ? 
Odwracam głowę z powrotem w stronę łóżka i widzę rozbudzającą się twarz dziewczyny. 
- Niee... znaczy tak, znaczy nie wiem - jąkam się 
- Justin ? - pyta dziewczyna
- Jeżeli chce pan wejść to proszę bardzo. Pacjentka przyjęła już leki i może przyjmować gości. 
- Dz.. dziękuję - odpowiadam, prawie, że mrucząc. Co mnie podkusiło, żeby tu przychodzić ? Inni mieli racje, bywam strasznym idiotą. 
- Ymm... cześć - mówię patrząc we wszystkie możliwe strony tylko nie na nią. 
- Cześć - odpowiada z uśmiechem na twarzy. Z czego ona się cieszy ? Przecież leży w szpitalu i to przeze mnie. Powinna mnie zwyzywać czy coś, a ona tak beztrosko się uśmiecha. 
- Jak się czujesz ? - zyskuję nieco odwagi i patrze jej w oczy. 
- Nie najgorzej. Po co przyszedłeś ?
Nie wiem co mam odpowiedzieć. Po chwili namysłu postanawiam powiedzieć prawdę. 
- Przyszedłem, bo myślałem, że zastanę tu Emily.. - odpowiadam 
- Emily ? Po co chcesz się z nią widzieć ? 
Składam obie ręce ze sobą i kładę na kolana równocześnie zagryzając dolną wargę. 
- Zapewne domyśliłaś się, że bardzo się nie lubimy, prawda ?
- Nie, nie bardzo. Owszem wpadła w furię gdy skojarzyła, ze to ty mi to dosypałeś, ale każdy zareagował by na jej miejscu podobnie. - odpowiada
- Dlaczego się nie lubicie ? - zadaje kolejne pytanie po dłuższej ciszy między naszą wymianą zdań 
- To długa historia... 
- Mam czas, chyba, że Ty się gdzieś spieszysz. - mówi z tym samych uśmiechem, co na początku rozmowy. Nie mogę wytrzymać i też zaczynam się uśmiechać. 
- Nie, w sumie też mam sporo czasu. - Tak na prawdę mógłbym robić w tym czasie coś zupełnie przyjemniejszego niż siedzieć w tym walącym smrodem szpitalu, ale może lepiej kiedy będzie znała prawdę.  
- Więc słucham. 
- To było rok temu, dokładnie w tamte wakacje. Właśnie w tym czasie zaczynała się moja przygoda z klubem. Mój ojciec wykupił go na moje 17 urodziny. Powiedzieli, że nie mają czasu na umilanie mi kolejnych dni bo mają dużo pracy, dlatego zainwestowali w ten klub. Dzięki niemu poznałem wielu ludzi. Każdego wieczoru zbierało się ich tam coraz więcej. Na jednej z imprez poznałem Emily. To ona przedstawiała mi ludzi, którzy nie należeli do dobrych osób. Większość z nich handlowała narkotykami z czego zdobywała ogromny zysk. Zaproponowali mi abym dołączył do nich. No i to zrobiłem. Parę tygodni później, poznałem dziewczynę. Była wyjątkowa, zupełnie inna niż wszystkie, które znałem do tej pory. Niestety nie wiedziała o tym, że zarabiam na czarno. Nie umiałem jej tego powiedzieć. Z biegiem czasu szło mi coraz lepiej, coraz więcej ludzi mnie rozpoznawało, coraz większą  posiadałem listę klientów. Emi przestało się to podobać. Wiedziała, że schodzi na dno i nie jest już taka popularna i lubiana. Dlatego powiedziała Olivii, mojej dziewczynie, czym tak na prawdę się zajmuję. Nikt nie przewidział tego, że pójdzie z tym na policję. A kiedy Emi sie o tym dowiedziała, nie chciała pójść siedzieć dlatego, zleciła napad na dziewczynę, tylko w ten sposób Olivia nie mogła powiedzieć kto stał za nie legalnym handlem dragami. I dlatego teraz ja mszczę się na niej. Gdybym sam jej o tym powiedział, może by zrozumiała, ale Emily na pewno przekręciła bieg wydarzeń i nagadała jej zupełnie co innego... - opowiadam
- Widzę, bardzo ci zależało na tej dziewczynie - mówi po dłuższej chwili
- Teraz zaczynam wszystko od nowa, chociaż miałem kiepski start. 
- Mam do Ciebie prośbę. 
- Jaką ? - pytam
- Nie próbuj mnie już więcej zabić - mówi i oboje zaczynamy się śmiać
- Postaram się.
Kiedy rozmawiamy dalej o wydarzeniach z przeszłości do sali wbiega zdenerwowana ( tak mi się wydaje, bo jest czerwona i patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić ) matka dziewczyny.
- A co on tutaj robi ?! - podchodzi z drugiej strony łóżka i niszczy mnie wzrokiem
- Mamo spokojnie, nie denerwuj się... on tylko - tłumaczy Rosie
- Ja tylko przyszedłem zobaczyć jak się czuje - oznajmiam
- Jak się czuje ? Przez Ciebie mogło by jej już tu nie być ! - wrzeszczy
- Niech się pani tak nie unosi ! Przecież żyje.
- Jak możesz... - znowu ten wzrok
- Mamo... - dziewczyna próbuje ocucić matkę
- Wynoś się stąd ! - wskazuje ręką drzwi
Jestem już w progu wyjścia kiedy odwracam się do nich ostatni raz .
- Do zobaczenia jutro, Rose - posyłam jej najmilszy uśmiech na jaki mnie stać, by jeszcze bardziej zrobić na złość tej kobiecie

●●●

Jest już tak ciemno, że ledwo widzę drogę. Zaczynam zwalniać, żeby nie uderzyć w kogoś lub coś, chociaż wątpię, żeby ktoś się kręcił tutaj o tak późnej godzinie. Po wyjściu ze szpitala, próbowałem dodzwonić się do Ryana, ale on ciągle odrzucał moje połączenia. W dodatku ta akcja w szpitalu. Co mnie podkusiło, żeby tam iść ? Moje życie jest na prawdę takie nudne, że zmuszam się do łażenia po szpitalach ? Zatrzymuję się na chwilę pod laskiem i sprawdzam telefon. Mam nadzieję, że zagubiona, szara myszka jest obecnie na chacie. Niestety, nie tym razem. Zostawiam jej tylko krótką wiadomość o treści " Napisz do mnie kiedy będziesz miała wolną chwilę " i ruszam dalej w drogę. Podjeżdżam na parking koło klubu, ale nie wysiadam z pojazdu. Szczerze ? Trochę się boję. Rozglądam się dookoła, ale nikogo nie widzę. Spoglądam na zegarek. Jest godzina 00.03. Nagle ktoś zaczyna mocno walić w moją szybę od strony kierowcy. Prędko rzucam się na siedzenie pasażera i wyjmuję ze schowka broń. " Odejdź, mam broń, nic mi nie zrobisz ! "  - krzyczę. Po chwili słyszę znajomy głos. 
- Justin czy Ciebie kurwa powaliło ? 
Otwieram drzwi i wysiadam z pojazdu. 
- No chyba Ciebie. Czemu kazałeś mi tu przyjeżdżać tak późno ? Nudzi Ci się ? - mówię i lekko szturcham Ryana w ramię 
- Chcę Ci coś pokazać. Chodź ze mną. - zmierzamy w kierunku jego samochodu 
- Dokąd jedziemy ? - pytam 
- Zobaczysz. 
Droga mija bardzo długo. Bynajmniej tak mi się wydaje. Od tych kołyszących wybojów na drodze zaczyna mi się chcieć spać. Opieram głowę o oparcie i zamykam oczy. 
- Ej, stary, weź nie zasypiaj, już nie daleko
Powoli wjeżdżamy pod dużą górę. Spoglądam przez szybę w dół i widzę ogromną przepaść. Ze strachu wciskam mocno palce w oparcie. Jedziemy coraz wolniej aż w końcu zatrzymujemy się na wysokim wzgórzu. Wychodzę z samochodu i idę pod samą krawędź stromego urwiska. Patrzę daleko przed siebie i widzę olbrzymi księżyc, otoczony milionami gwiazd. Ciszę, co chwila przerywa obijająca się o klif woda. Czuję się jakbym był w innym świecie. Jakby wszystko co robiłem do tej pory straciło sens. Zwykłe, rutynowe czynności odeszły. Jestem tylko ja i ten przepiękny krajobraz. 
- Fajnie, co nie ? - pyta 
- Trochę pedalskie. Ja rozumiem, że zabierasz dziewczynę w takie miejsce, ale nie faceta. - zaczynam się z niego nabijać 
- Zabrałem tu swojego najlepszego przyjaciela, który jest dla mnie jak brat - odpowiada
- Więc, bracie, dlaczego nie napisałeś do mnie ze swojego numeru telefonu ? 
- Chciałem, żeby wyszło bardziej tajemniczo - przyznaje
Podchodzi do bagażnika i wyjmuje z małej, przenośnej lodówki, dwa piwa. 
- Trzymaj - podaje mi butelkę 
- Chciałem się Ciebie o coś spytać.. 
- Śmiało - mówię 
Kiedy Ryan zaczyna swój monolog o tym jaki to jest szczęśliwy i kiedy chce zasypać mnie swoimi życiowymi pytaniami czuję w spodniach drganie telefonu i przy tym charakterystyczny dźwięk. Prędko go wyciągam i sprawdzam skrzynkę na chacie. 
- Hej, wybacz, że tak późno, ale cały dzień miałam badania i nie mogłam napisać 
- Hej, w porządku. Dobrze, że jesteś - odpisuję 
- Czy jakbym Cię o coś poprosił, to byłbyś w stanie to zrobić ? - pyta Ryan 
- Jak się czujesz ? Kiedy możesz wychodzić z domu ? - piszę wciąż zapatrzony w ekran telefonu. 
- Justin ! - krzyczy Ray a ja gwałtownie odwracam głowę. Nie słyszałem jakie pytanie mi zadał ale nie chce by było to po mnie widać. Dlatego odpowiadam byle co. 
- Tak, jasne.
- Spróbujesz dogadać się z Emily ? Bardzo mi na tym zależy 
- Jutro będę mogła już normalnie funkcjonować - odpisuje dziewczyna
- Ey, dasz mi chwilę ? Zrobię zdjęcie - mówię do niego i wyciągam telefon przed siebie
- Zobacz, w jakie malownicze miejsce zabrał mnie mój przyjaciel. Kiedyś też Cię tu zaproszę - wysyłam jej zdjęcie
- To jak ? Zgadzasz się ? Zaprosisz ją gdzieś, dojdziecie do porozumienia ? - zacząłem ignorować to co do mnie mówi. Za bardzo byłem pochłonięty rozmową. 
- Jeju, to takie miłe. Myślę, że to będzie jeden z najlepszych dni w moim życiu - pisze
- Yhy, pewnie, nie ma problemu, stary - przytakuję 
- Dzięki. Cieszę się, że się zgodziłeś - mówi Ray 
Zaraz, zaraz... zgodziłem się ? Ale, że na co ? Kładę się na trawię i wysyłam do dziewczyny kolejną bezsensowną wiadomość. Chłopak zaczyna zbierać butelki i mówi, że zaraz wracamy. Ponownie przytakuję, chodź nie wiem na co. Kiedy w końcu krzyczy, żebym się ruszył, wstaję i wsiadam do auta. Jadąc, wciąż wymieniam się wydarzeniami z życia z laską z chatu. Kątem oka widzę, że Ryan jest tym trochę poddenerwowany, ale nie mogę przestać w tej chwili. Czy to normalne, że interesuje mnie życie osoby, której nigdy nie widziałem na oczy ? Nie, to chyba nie jest normalne, ale podoba mi się to. Lubię takie tajemnicze klimaty, może dlatego, Ray mnie tu przywiózł. Chociaż taką jednorazową wymianę zdań moglibyśmy przeprowadzić nawet na ulicy. 
Wracam do domu przed godziną 4 nad ranem. Wydaje mi się, że wszyscy już śpią dlatego po cichu biegnę na górę do swojego pokoju. Już prawie wchodzę do pomieszczenia kiedy słyszę głos matki na dole. 
- Gdzie byłeś ? 
- Nigdzie. Byłem z Ryanem. - odpowiadam bez emocji
- Dlaczego tak późno wróciłeś ? - wypytuje
- Bo mi się tak podoba - odszczekuję i wchodzę do pokoju 
Jutro znowu trzeba iść do tej chorej szkoły. Lekcje zaczynają się o 8.00, więc zostało mi 4 godziny snu, aczkolwiek przedłużę go o jeszcze jakieś dwie, trzy godzinki. Szkoła nie ucieknie. Przecież człowiek uczy się całe życie. Najbardziej w tej chwili zastanawiam się, na co zgodziłem się dzisiaj nad wzgórzem. Wątpię by to było coś, co mi się spodoba. Przebieram się w luźne ubranie i kładę się spać. Prawię zasypiam, ale nagle słyszę ponowny dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągam rękę ku szafce i sprawdzam treść. 
- Dobranoc, kolorowych 
- Dobranoc kochanie, wzajemnie - odpisuję i odkładam telefon 





Mam nadzieję, że się spodoba <3
Jeżeli czytacie, to prosiłabym o skomentowanie :3
10 komentarzy i wrzucam kolejny rozdział ! :) 

15 komentarzy:

  1. Przeczytałam wszystkie rozdziały :D
    To jest naprawdę świetne
    Zazdroszczę talentu i zapraszam na pierwszy rozdział na "Eye Cadny"
    http://www.eye-candyff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo dobranc kochanie:) sie zaczyna dziac:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale śmiałam jak czytałam ten moment gdy Ryan zapukał do szyby a Justin zaczął krzyczeć... Taki czikers a sie boi:/ Kto by pomyślał XDD

    Buzi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha.. " czikers " XDD Ojej, teraz to Ty mnie rozśmieszyłaś :'D

      Usuń
  4. Ten blog jest niesamowity <3 i czekam na to co będzie dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne ����

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział boski<3 Jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie kochaniuj mi tu ciulku


    Ale donrze że wybrałeś się do tego szpitala

    OdpowiedzUsuń
  8. Okej mam ochotę walnąć Justina, a zaraz potem go przytulić.

    OdpowiedzUsuń