piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 4

* Godzina 17.00 * 

Moja głowa, czemu mnie tak boli ? Chce otworzyć oczy. Czemu ciągle widzę ciemność ? Gdzie ja jestem ? Czuję, że leżę na dużym łóżku. Otwieram oczy. Ugh.. światło, nic nie widzę. Mrugam powiekami, żeby poprawić ostrość widzenia. Udało się. Rozglądam się po całym pomieszczeniu. Wszędzie biel. Spoglądam na ręce, jestem przypięta mnóstwem kabelków. Odkręcam głowę w bok. Czuję przeszywający ból w szyi. Jestem podłączona do kroplówki. Gdzie ja jestem ?!
Podchodzi do mnie mężczyzna w jasnym fartuchu. Zapisuje coś. 
- Gdzie ja jestem ? - pytam
- W szpitalu dziecko, spokojnie jesteś w dobrych rękach. Możesz być lekko osłupiała. Spałaś na prawdę długo. Z niecierpliwością czekaliśmy kiedy się obudzisz i czy w ogóle to zrobisz. 
- Co ja tu robię ? Co się stało ?! - zasypuję go pytaniami
- W krwi, którą od ciebie pobraliśmy znaleźliśmy dużą dawkę narkotyków.
 Rozpuszczona z alkoholem zadziałała bardzo mocno i szybko na Twój organizm, a że nie byłaś przyzwyczajona do tego rodzaju spożycia od razu Cię sparaliżowało. Gdyby nie szybka interwencja lekarzy, po prostu byś się tam wykończyła i niestety pożegnała z życiem - opowiada doktor
Co ? Jak to ? Mogłabym umrzeć ?! Nie mogę uwierzyć w słowa lekarza. Przecież nie brałam żadnych używek czy tam narkotyków. Nic nie pamiętam. Nie rozpoznaje twarzy, mam przed oczami rozmazany obraz. Jak się w ogóle nazywam ? Nawet tego nie pamiętam ? Do sali wchodzi dziewczyna.
- O mój Boże ! Rosie ! - podbiega do mnie i mocno mnie przytula. 
- Dziewczyno ! Jak się czujesz ? Wszystko w porządku ? Powiedz coś ! - zauważam jak łzy napierają jej do oczu. 
- Nie płacz - mówię
 - Jak się dowiedziałam, że jedziesz do szpitala, myślałam, że serce mi wyskoczy. - mówi przez łzy
- Dlaczego ? - pytam  
- Wiedziałam, że nie jesteś przyzwyczajona do takich klimatów. Byłaś narażona na niebezpieczeństwo ze strony tamtejszych ludzi. - żali się 
- Już wszystko jest w porządku, proszę nie płacz, bo ja tez zacznę - To prawda, łza spływa mi po lewym policzku. 
- Widziałam, jak rzucałaś się po łóżku. Musieli Cię przypiąć pasami. Krzyczałaś, że chcesz do ojca, że chcesz iść z nim.
- Chciałam odejść ? 
- Do tej pory to widzę. W okół Ciebie stoi dziesięciu ludzi. Reanimuję Cię. Kreska powoli zamienia się w jedną, długą linię i pika coraz głośniej. Umierałaś. Powoli odchodziłaś z tego świata !! - cała się trzęsie, płacze, mocno ściska moje ręce i chowa głowę w moje ramię. 
Do sali wbiega kolejna kobieta. Już z korytarza było słychać jak wykrzykuje moje imię. Rosie. 
- Dziecko kochane ! - podbiega do mnie, siada na łóżku
- Ty żyjesz ! Całe szczęście ! Tak bardzo się o Ciebie martwiłam. Wczorajszej nocy lekarz kazał mi się powoli przygotowywać na ostatnie pożegnanie z Tobą. Myślałam, że eksploduję ! - także się rozpłakała
Z drugiej strony, o co ten cały chaos ? Kiedyś powiedziałam " Uważam, że gdybym zniknęła z powierzchni Ziemi, to nikt by tego nie zauważył " No bo w sumie kim ja jestem ? Nikim. Co za różnica czy żyję tutaj czy na tamtym świecie. Może lepiej było umrzeć ? Byłabym teraz z tatą, który jako jedyny na prawdę mnie kochał. Nigdy nie przypuszczałam, że znajdzie się osoba, która z nienawiści do mnie aż chciała mnie zabić. Zaraz, zaraz.. czy jest w ogóle osoba, która mnie nienawidzi ? Staram się zajrzeć w głąb swojego umysłu. Chcę przypomnieć sobie cokolwiek, co wydarzyło się zeszłej nocy. 
- Co właściwie się wczoraj stało ? Przypominasz coś sobie ? - pyta matka
- Niech pani nie będzie śmieszna. Co ona ma pamiętać po tak mocnych narkotykach ? - wtrąca się Emi 
- Uważam, że nie zażyła ich sama. Ktoś jej musiał coś dosypać do tego napoju. Tylko się dowiem kto to jest a chyba go normalnie zabiję ! - zdenerwowała się mama
 Mijają kolejne minuty. Mama ściska mocno moją dłoń po lewej stronie łóżka, a po drugiej Emily opiera głowę o mój brzuch i zakrywa rękami. Wygląda jakby się modliła lub intensywnie nad czymś myślała. 
- To on - podnosi głowę do góry i patrzy mi w oczy
 - Kto ? - pytam 
- To on Ci dosypał to świństwo ! Jestem  tego pewna ! - wstaje i rzuca torebką o ścianę
- Kto ?! Dziewczyno kim on jest ?! - drze się matka i również wstaje 
- On jej nienawidzi ! I nikt nie wie za co ! Ciągle pastwi się nad nią w szkole ! - wyrzuca z siebie Emi
- Rosie to prawda ? - widzę złość i rozczarowanie w oczach matki
- Tak, to prawda, ale to na pewno nie on ! - krzyczę 
 - Przepraszam, ale proszę być trochę ciszej. Pacjenci się skarżą - mówi pielęgniarka i idzie do kolejnej sali 
- Ty jesteś jakaś nienormalna ! Chciał Cię zabić a ty go jeszcze bronisz ! Porąbane ! - wrzeszczy na cały szpital Emily
- Nie wiedział co robi, uspokój się - próbuje ją opanować  
- Niee, kurwa nie wierze. - łapie sie dłonią za czoło i z trudem nabiera powietrza
- Emily, możesz mi go pokazać ? - pyta ze spokojem matka
 - Wie pani co ? Ja mam lepszy pomysł.. Trzeba się go pozbyć. Tak dłużej być nie może żeby jakiś pozer terroryzował ją i pozostałych ludzi. - protestuje Emi. 
- Co ty chcesz zrobić ?! - zaczynam się szarpać z łzami w oczach
- Nic, co powinno Cie interesować. Przyszedł czas aby zapłacił za wszystkie krzywdy jakie wyrządził ludziom i Tobie - zabrzmiało groźnie
Emily wychodzi z sali a mama zaraz po niej. Drę się na cały szpital, próbuję rozszarpać zębami skórzane pasy u rąk. Chcę wiedzieć co knują co zamierzają zrobić. Nie zdają sobie sprawy z tego, że mogą pogorszyć całą dotychczasową sytuację. Jeżeli Justin wyrwie się z okrutnych pomysłów Emi i matki, to zemści się na mnie, a wtedy na prawdę mogę zginąć. A co jeśli to on.... przypłaci życiem ? 
Robi się na prawdę niebezpiecznie, a ja jestem już taka bezsilna, że mogę tylko płakać i płakać do odwodnienia. 
- Siostro ! - wołam 
- Tak, słucham ? 
- Mogłaby mi pani załatwić jakiś laptop ? I przynieść ? 
- To będzie trudne...
- Bardzo panią proszę, to lepsze niż te wszystkie lekarstwa
- No dobrze, postaram się coś skombinować. 
Minęło 10 minut a do sali wchodzi zabiegowa z przenośnym laptopem.
- Czy taki pani wystarczy ? - pyta
- A jest internet ? 
- Oczywiście
- No to wystarczy, dziękuję pani bardzo. - odpowiadam 
Najeżdżam kursorem na ikonę internetu i uruchamiam go. Czekam parę chwil i wpisuję " Gochat.com "  Wpisuję nick, hasło i loguję się do witryny.  Szukaj, szukaj, szukaj... jest ! Niesamowite, że jest online akurat teraz ! Natychmiast rozpoczynam rozmowę. 
- Pomóż mi.
- Heey mała, co się stało ? 
- Wszystko. 
- Mam wolną chwilę, więc opowiadaj. 
- Czasami jest już tak chujowo, że chce mi się śmiać. Właśnie teraz tak jest. Leże w łóżku cała obolała i zastanawiam się czy nie dołączyć do ojca. 
- Dołączyć ? To znaczy ? Chcesz się przeprowadzić ? 
- Tak, do tamtego świata. 
- Chcesz mi powiedzieć, że zamierzasz popełnić samobójstwo ? :o 
- Coś w tym rodzaju, ale jestem zbyt wielkim tchórzem by to zrobić. - przyznaję
- Nie rób tego. Masz matkę, która Cie kocha, masz przyjaciółkę dla której jesteś ważna, i masz mnie. Nie mógłbym się pogodzić z tym, że tak wspaniała dziewczyna, którą znam zaledwie od tygodnia tak po prostu sobie stąd odeszła. - wyznaje
- To urocze. - piszę
- Tak, jak Ty. 
 * Następnego dnia, rano * 


JUSTIN POV 

Z mojego, twardego snu budzi mnie głośne walenie do drzwi. Kogo niesie o tej porze ? Wyciągam rękę by dosięgnąć telefonu i sprawdzam godzinę. 8.04 ?! Jeżeli to Ryan to nie wiem co mu zrobię. 
Zdenerwowany schodzę na dół i otwieram drzwi. 
- Dłużej się nie dało ? - pyta Emily
- Pfff.. co ty tu robisz ? - pytam ze śmiechem
- Przyszłam wyjaśnić pewne rzeczy. - odpowiada z grymasem na twarzy
- O tej godzinie ? Nie mogłaś przyjść później ? 
- Ja, nie mam czasu na " później " - mówi
- Dobra o co chodzi, bo nie chce mi się tu stać do jutra. 
- Dobrze wiesz o co. - przepycha się koło mnie i wchodzi do domu. 
- Jak chcesz się bawić w zgadywanki to możesz od razu stąd wyjść. - rzucam
- Kiedy ty się w końcu ode mnie odwalisz ? Na prawdę chcesz dalej sie na mnie mścić o zdarzenia 
z przeszłości ? Wyszliśmy na prostą, odpuść sobie. - mówi
- A więc po to tu przylazłaś. - opieram się o wyspę w kuchni i odpowiadam jej. 
- Wcale nie wyszliśmy na prostą. Może nie ugania się za nami policja, nikt już nas nie chce zabić, ale pozostały przykre wspomnienia.  
- Przecież wiesz, że nie chciałam. 
 - Jasne, żal ci dupę ściskał, bo miałem więcej kasy z handlu niż Ty. 
- To nie ja ją zabiłam ! 
- Ale ty zleciłaś ten napad ! Dlatego teraz ja, będę krzywdził wszystkich ludzi na których Ci zależy !
- Co mam zrobić, żebyś zostawił ją w spokoju ?! - krzyczy
- Ty już nic nie możesz zrobić. Jedyne co Ci pozostaje to patrzeć na to wszystko i mieć wyrzuty sumienia. A teraz wyjdź stąd. - wskazuje ręką wyjście
Emily podnosi torbę z podłogi i wychodzi z domu głośno trzaskając drzwiami. I co ? Myśli, że mnie to rusza ? To nie jest tak, że jestem wrednym dupkiem, który chce pozabijać wszystkich dookoła. Ona skrzywdziła kogoś bardzo mi bliskiego i musi za to zapłacić. Nie koniecznie najwyższą cenę. 
A Rosie ? Współczuję jej, że musi cierpieć przez tą sukę. Ale nie mogę jej o niczym powiedzieć bo przestaną się przyjaźnić a wtedy i mój plan zginie. Chociaż nie ukrywam się z tym, że jej nie lubię. Na prawdę mnie ta laska irytuje. Niedawno poznałem sympatyczną dziewczynę, niestety nie na żywo lecz w sieci. Jest moim dokładnym przeciwieństwem pod względem charakteru, ale jeżeli chodzi o gust do różnych rzeczy jesteśmy bardzo podobni. Najlepsze w tym jest to, że nawet nie znamy swoich imion a tyle już o sobie wiemy.
Postanawiam się ogarnąć i powrócić do rzeczywistości. Podchodzę do lodówki i wyjmuję z niej mleko. Z górnej szafki biorę płatki i miskę. Nie mam siły robić nic na ciepło, a taki posiłek w zupełności mi odpowiada. Biorę telefon do ręki i dzwonię do Ryana. Jest moim najlepszym przyjacielem od 10 lat. Poznaliśmy się w piaskownicy. Ja chciałem zrobić babkę z piasku ale nie miałem wiaderka a on przyniósł jedno ze sobą. I tak to się zaczęło. 
- Hey stary, możesz się spotkać w Starbucksie za 20 minut ? - pytam
- Spoko, pewnie, że mogę - odpowiada
Kończę śniadanie i zaczynam szukać kluczyków od samochodu. W końcu po 10 minutach udaje mi się je znaleźć. Wsiadam do auta i ruszam na miasto. Nie jestem zwolennikiem przestrzegania zasad na drodze więc nie ograniczam się do określonej prędkości jaką trzeba zachować. Czerwone światło też nie kusi mnie do zatrzymania się na nim. Dzięki temu oszczędzam sporo czasu i zawsze jestem punktualnie na miejscu. Tak jak w tej chwili. Ostrożnie parkuję pojazd i wysiadam. Przy 4 stoliku czeka już na mnie Ryan. 
- Cześć. - witam go
- Hey, co tam ? - odpowiada 
- No słabo
- A co się stało ? Lub co się dzieje ? 
- Była u mnie dzisiaj ta wariatka i chciała, żebym dał jej spokój - opowiadam
Po chwili ciszy obaj wybuchamy śmiechem.
- Dobra, dobra a tak na poważnie ? - pyta
- Ale to prawda. Przyszła do mnie o 8 rano i zaproponowała mi " coś za coś ", ale
nie przyjąłem tej propozycji.
- A ja myślałem, że ona leży w szpitalu. I co ? Nagle przyszła do Ciebie do domu ? 
- Zaraz... że co ? O kim ty mówisz ? - dziwię się
- No o Rosie.  Przecież o niej gadamy, tak ? - patrzy na mnie z pytającym wyrazem twarzy
- Nie, ja mówiłem o Emily. - odpowiadam i zaczynam się śmiać
Ryan nic nie mówi. Patrzy się w kubek z kawą i jeździ palcem po jego krawędziach.
- Uważasz ją za wariatkę ? - pyta po dłuższej chwili
- Uważam ją za kogoś o wiele gorszego, ale wolę te komentarze zachować dla siebie. - rzucam
- Ona nic złego nie zrobiła ! To ty jesteś wszystkiemu winien ! - krzyczy po czym wstaje i wychodzi
- Ey ! Koleś, do kąt idziesz ?! - krzyczę za nim
Domyślam się czemu tak zareagował. Nigdy bym się nie spodziewał, że będzie mu się podobać ktoś kogo tak szczerze nienawidzę. Ale nie od trące go od siebie bo się zakochał. Teraz uświadomiłem sobie, że krzywdząc Emi krzywdzę też Jego. W gorszej sytuacji nie mogłem się znaleźć. Chcę pobiec za nim, ale zatrzymuje mnie SMS od nieznanego numeru :

Dzisiaj o 00.00 na Black Down







Mam nadzieję, że rozdział się spodoba =)
Zapraszam do czytania i komentowania
Nie długo kolejny ^^

12 komentarzy:

  1. Świetny rozdział czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się fabuła. Jedna mała uwaga- skąd nie z kąd, taki mały błąd, ale widoczny 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. O co kaman z Justinem i Emily.. czekam na neksta:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudo<3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedzoałam że to ten debil noo... oks nie rozumiem czemu on to robi ale nie istotne


    Co do Rayan'a i Emi to MIŁOOOOOŚĆ ROOOOOŚNIE WOOOOKÓŁ NAAAS

    No Dżastinie teraz masz z tym skończyć JUŻ

    OdpowiedzUsuń
  6. No jestem ciekawa kto jej podał te narkotyki? Jakoś tak nie wierzę, że to Justin(nie chce w to wierzyć). O co chodziło Emily? Za co Justin miałby się mścić?

    OdpowiedzUsuń