poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 3

* Tydzień później *

Minął tydzień od kąt chodzę do tej znienawidzonej przez siebie szkoły i 9 dni od kąt tu mieszkam. Fajnie. Bardzo fajnie. Co do mojego dotychczasowego życia nic się nie zmieniło. Liczba moich znajomych nie przekroczyła zera, liczba moich przyjaciółek zatrzymała się na jedynce, nie mam chłopaka a jedyny jaki jest mną zainteresowany to Justin. Dziwne ? Niee... dalej świetnie wychodzi mu wkurwianie mnie. Wczoraj jak biegłam przez korytarz, żeby nie spóźnić się na matematykę, podłożył mi nogę " Tak przypadkiem " i wyrżnęłam jak długa. Oczywiście co ? Wszyscy obecni przy tym zdarzeniu mieli niezły ubaw. Wracając do teraźniejszości. Zaraz zacznie się moja ulubiona lekcja. Domyślasz się jaka ? Taak.. jest to lekcja angielskiego a jej nauczycielką jest moja ukochana pani Tamara Rickards. ( Ta babka co ma z 65 lat i znęca się psychicznie nad młodzieżą, zamiast odsypiać na emeryturze ) Wchodzę do klasy, i staję jak słup soli. Nie ma dzisiaj Emi w szkole a nasze wspólne miejsce jest zajęte. Przecież nie podejdę do tych dziewczyn i nie powiem " Ej sorry laski, ale to moje miejsce więc wypad " Nie mam odwagi. 
Słyszę jak dzwonek na lekcje rozchodzi się po całej szkole. Do pomieszczenia wchodzi Rickards i od razu drze się na mnie. 
- Czemu ty jeszcze stoisz ?! Siadaj natychmiast ! - wrzeszczy. 
- Ale ja nie mam gdzie. 
- Tam masz wolną ławkę, ślepa ty. - wskazuje na stolik na samym końcu klasy pod oknem. 
Mierzę ją wzrokiem i siadam na wyznaczone miejsce. Mam nadzieję, że nikt już nie przyjdzie i nie dosiądzie się do mnie. Dlaczego chociaż jednego dnia nie mogę przeżyć w spokoju ? Rozkładam podręczniki i wyciągam swój indywidualny zeszyt. Zapisuję w nim swoje myśli, różnego rodzaju pomysły, wymyślam własne cytaty lub po prostu rysuję. Jej lekcja i tak mało mnie interesuje. 
- Sorry za spóźnienie - słyszę zachrypnięty głos, ale nawet nie mam zamiaru się odwracać. 
- Sorry ? Czy ty się Bieber nauczysz kiedyś mówić do kogoś z szacunkiem ?! - znowu to darcie. 
- Szanuje tych, których lubię a pani jest na mojej czarnej liście. 
- Siadaj ! 
Nie. Proszę nie. Czuję jak zaczynają mi się pocić dłonie, oraz pojawiać delikatne rumieńce na twarzy. Tak myślałam, że to jego miejsce. Teraz będę skazana na wysłuchiwanie przez 45 minut tego co ma mi do powiedzenia. Nie odwracam się, rysuję dalej. Justin podchodzi to ławki i siada pod oknem. Nic nie mówi ? Mam się cieszyć czy martwić ? Już sama nie wiem. Myślę przez chwilę po czym zbieram się na odwagę i odwracam się do niego. W tej samej chwili on robi to samo. 
- Hej. - mówi z uśmiechem. Co jest grane ? 
- Ugh... cześć - odpowiadam zdezorientowana. 
- Co ty tu robisz ? 
- Wybacz, ta jędza mnie tu posadziła. 
- No to mamy coś ze sobą wspólnego. Obydwoje nienawidzimy tej baby. 
Minęło około 20 minut lekcji. Wykorzystuję sytuację i zadaję pytanie. 
- Wiesz może coś na temat tej dzisiejszej imprezy ? 
- Chodzi Ci o tę w Heaven ?
- Tak, chyba tak.. - przytakuję chodź nie jestem pewna odpowiedzi. 
- Ma się odbyć dzisiaj o 21.00 przy ulicy Black Down. Można przyjść z osobą towarzyszącą, tak jest bezpieczniej i jest więcej ludzi. 
- A ty się tam wybierasz ? - pytam
Wtedy słyszę nagły wybuch śmiechu. Nie mam kompletnie pojęcia co się dzieje. Rickards, ponownie drze się, żeby był spokój, ale Justin nawet nie myśli o tym, żeby się opanować. Kładzie ręce na ławce, chowa w nich głowę, i śmieje się dalej. Kiedy widzę, że zaczyna już nad sobą panować postanawiam zrobić kamienną twarz i zadać kolejne pytanie. 
- Z czego sie śmiejesz ? O co chodzi ? 
- Haha.. uff... zabawna jesteś. 
To chyba pierwszy komplement jaki usłyszałam z jego ust. 
- Klub Heaven należy do mnie. Jestem jego głównym prowadzącym i ja organizuję tą całą dzisiejszą imprezę. Wpadnij, będzie się z kogo pośmiać. - opowiada z szyderczym uśmiechem. 
- Sorry, nie skorzystam. 
Jest. Koniec lekcji. Ta chwila w końcu nadeszła. Już chcę wstawać z krzesła ale podchodzi do mnie jakiś chłopak z pytaniem : 
- Hej, Rosie.. sorki, że nachodzę bo widzę, że jesteś trochę podenerwowana, ale czy nie poszłabyś ze mną dzisiaj na imprezę ? 
Czy on sobie ze mnie żartuje ? Zastanawiam się przez dłuższy moment i wpadam na genialny pomysł. 
- Ojej, wybacz mi, ale ktoś inny mnie już zaprosił. 
- A zdradzisz mi kto jest tym szczęściarzem ? 
Za plecami wciąż słyszę śmiechy, ale już nie długo...
- Ależ oczywiście. To Justin mnie zaprosił. - Haha... karma. 
Do chłopaka chyba wciąż nie dociera co się właściwie stało. Śmiech ustał, teraz spogląda daleko przed siebie wgłąb klasy. Co najmniej jakby kulki zaczęły mu się dopiero teraz zderzać i próbuje pojąć co przed chwilą powiedziałam. 
- Do zobaczenia wieczorem. - mówię z tym chamskim uśmieszkiem i wychodzę w klasy. 
Czuję się fantastycznie. W końcu się odegrałam. Zdaję sobie sprawę, że teraz czekają mnie straszne rzeczy, ale teraz to do mnie dotarło. Staram się nie myśleć o tym. Idę dalej przed siebie. Co zrobię jak przyjdę do domu ? Rzucę plecak w kąt i pośmigam do laptopa. Od niedawna stał się moim najlepszym przyjacielem. Nie chodzi o masę portali społecznościowych, niezliczonych śmiesznych obrazków, ogromne ilości muzyki oraz filmików, tylko o tej jeden, jedyny chat i tą jedną osobę. Dochodzę pod swój blok i siadam na ławeczce przed głównymi drzwiami budynku. Rozmyślam o tym jak większość dziewczyn w moim wieku chodzi po galeriach z przyjaciółmi, na domówki, lub po prostu spotykają się razem w jednym miejscu. Dlaczego ja tak nie mogę mieć ? To się musi zmienić.
Przecież nie wyglądam tak źle, więc to chyba nie jest wstyd ze mną rozmawiać. Pójdę dzisiaj na tą imprezę. Taka okazja na bliższe kontakty z ludźmi może się już nie powtórzyć. Pędem wbiegam na 4 piętro i wchodzę do mieszkania. Mama ma dzisiaj nocną zmianę w piekarni, więc zostawię jej tylko karteczkę, że wyszłam. Wpadam do pokoju, otwieram szafę i ociężale siadam na łóżko. Nie mam żadnej sukienki godnej pokazania. Opadam na plecy, przekręcam się na brzuch i chowam głowę w poduszkę. Co teraz, co teraz, co teraz ? Nie pozostaje mi nic innego jak zadzwonić do Emily.
- Hej Emi, słuchaj, idziesz dzisiaj do tego klubu o 9 ? 
- Jasne, że tak a co ? 
- Przyjedź do mnie i przywieź mi jakąś sukienkę, bo nie mam w czym isć. - opowiadam.
- Rosie ? To ty ? 
- Tak to ja. Nie, nie zwariowałam, czekam na Ciebie. 
Odkładam słuchawkę i idę do łazienki. Ściągam z siebie ubranie i udaję się pod prysznic. Ciągle myślę o tym co będę robić. Szczerze ? Chciałabym się napić. Chciałabym być opętana tą wirującą energią bijącą od wszystkich ludzi, którzy tam będę. Może chodź na chwilę zapomnę o teraźniejszym życiu. Podchodzę pod bijący strumień wody i delikatnie oblewam włosy szamponem. Sa takie gęste, że przy każdym myciu wyrabiam sobie mięśnie na rękach. Spłukuję pianę i owijam ręcznikiem głowę oraz ciało. Słyszę dzwonek do drzwi i krzyczę " Wejdź ! ". 
- Pomyślałam, że sukienka to za mało więc przywiozłam też perfumy i zestaw do makijażu. 
- Widzę bardzo się podekscytowałaś tym moim telefonem. 
- No nawet nie wiesz jak. Chodź.. czas na metamorfozę. 
Siadam na krześle, a Emi zabiera się do pracy. Przy tym obie bardzo dobrze się bawimy. Emi biega z pędzelkiem do pudru ( udając, że to mikrofon ) po całym pokoju śpiewając piosenkę " I Know What You Want " . Włączam radio, i podnoszę ręce do góry. Tańcząc, wyglądam jakbym podpierała sufit. 
Emily podchodzi do mnie i rozpościera puder po całej twarzy. Bierze do ręki czarny eyeliner i robi nim idealne kreski nad oczami. Na koniec tuszem podkreśla rzęsy oraz nakłada delikatną szminkę. 
- Mmm... kusisz dziewczyno - mówi z uśmiechem chowając kosmetyki do pudełeczka. 
- Tylko frajer nie zwróci na Ciebie uwagi, a teraz przymierz sukienkę. 
Podaję mi czarną sukienkę z koronkową, przeźroczystą górą i zwiewnym dołem. Ubranie jest tylko do połowy ud, więc małe nachylenie a widać cały tyłek. Dziewczyna bierze moje włosy w dłonie i powoli zaczyna je prostować. Gorąca para lekko parzy mnie w głowę, ale staram się wytrzymać.
- Skończone. - oznajmia. - Przejrzyj się. 
Robię parę kroczków w przód i staję przed lustrem.
- O jeju, Emi, wyglądam niesamowicie. - Nie mogę się na siebie napatrzeć.
- Chyba zaraz się rozpłaczę, nigdy w życiu nie wyglądałam tak pięknie. Dziękuję. - czuję jak łzy napierają mi do oczu, ale nie pozwalam im wypłynąć. Szkoda ciężkiej pracy Emi.
- Nie ma za co. A teraz jedziemy zaszaleć. 
Biorę kartkę papieru i piszę dla mamy krótką wiadomość. " Mamo, wyszłam z przyjaciółką na imprezę, wrócę późno, nie martw się o mnie. Rosie. " 
Droga mija nam w miłej atmosferze. Słuchamy muzyki i śpiewamy, tak głośno, że słychać nas na całej ulicy. 
- To jest samochód z szyberdachem ? - pytam
- Tak, otworzyć ? 
- Jeszcze się pytasz ? A skąd miałaś tyle pieniędzy na takie cudo ? - zastanawiam się
-Dostałam. 
Widziałam, że nie chce już rozmawiać na ten temat więc nie naciskam.
- Boję się, że nie będę tam pasować. - przyznaje 
- Rychło w czas. Już jesteśmy. 
Przed klubem stoi bardzo dużo ludzi. Muzykę było słychać już w połowie drogi. Większość siedzi na parkingu, mniejszość pod wejściem. Woń alkoholu, narkotyków, i papierosów drażni mi nozdrza. W takim razie co może być w środku ? Emily wychodzi z pojazdu, obchodzi samochód i nachyla się nade mną. Mówi, że ma zamiar dobrze się bawić, dlatego nie będzie kierować z powrotem autem. Z uwagi na to, że sama nie mam prawka muszę znaleźć kogoś kto mnie odwiezie potem do domu. A jak się nie znajdzie taka osoba, to pójdę z buta. Zawsze jest jakieś wyjście. 
Otwieram drzwiczki i wychodzę z samochodu. Prostuje się, próbuję przyspieszyć chodu Emi, która porusza się z taką gracją a jej mina wskazuje na zadziorny charakter i szaloną osobowość, aż miło popatrzeć. Natomiast ja podnoszę lekko głowę do góry przy czym zmuszam się do lekkiego uśmiechu. Wewnątrz nie jest tak źle jak myślałam. Głośna muzyka, pełno ludzi, ciemność przeplatająca się z różnorodnymi, barwnymi światłami, sztuczny dym, wszystko co powinno sie tutaj znajdować. Po lewej stronie rozprzestrzenia się ściana, przepełniona każdym rodzajem alkoholu. Od zwykłych soczków, po piwa, wina, aż po kolorowe drinki. Na czele tego stoi dwóch  młodych barmanów. Odchylam głowę do tyłu i widzę drugie piętro. Długi balkon wiedzie do o koła pomieszczenia. Schody do niego prowadzące są podświetlane, a na górze jest miejsce gdzie można usiąść, wypić lub chwilę odpocząć. 
Jest już po godzinie jedenastej w nocy a ja wciąż trzeźwa i nie zmęczona. Podchodzę do barku i siadam na okrągłym, wysokim stołku z czarnej skóry. 
- Co podać ? - pyta barman 
- Manhattan. - odpowiadam
- Jesteś pewna ? To jest na prawdę mocne. 
- Dajesz to czy nie ? 
Chłopak nalewa mi do lejkowatego kieliszka pomarańczowo-brązowy napój. Biorę jednego łyka i momentalnie zbiera mi się na wymioty. 
- Mówiłem. - śmieje się chłopak
W tłumie ludzi próbuję znaleźć wzrokiem Emily, po może 10 minutach mi się to udaje. Wymiata na parkiecie z jakimś kolesiem. W pierwszej chwili myślę, że to Justin, ale oni przecież nawet ze sobą nie gadają... chyba, że o czymś nie wiem. Próbuje zamoczyć język w drinku, ale po jego smaku od razu przeszywają mnie dreszcze. Piję więc po jednym maleńkim łyczku. Ten kieliszek wystarczy mi do rana. 
Wyglądam jakbym się modliła nad tym blatem, ale biorę się w garść zatykam nos i wypijam wszystko na raz. Odczuwam w brzuchu dziwne a zarazem przyjemne ciepło. Może to już, może nie. Nie wiem czy można być pijanym po takiej małej dawce. Znaczy nie aż tak małej. W naczyniu zmieściłoby się jakieś 5 małych kieliszków wódki. Zaczyna kręcić mi się w głowie, ale udaje mi sie wstać i wyjść na parkiet. Dołączam do 3 dziewczyn ocierających się o siebie tyłkami i robię to co one. Muzyka przyspiesza a ja razem z nią. Zajmujemy większą część parkietu, ale dziewczyny mnie przyjęły do siebie więc nie przejmuję się tym, ponieważ nie jestem sama. 
Po godzinie tańca idę na górne piętro i siadam na skórzanej kanapie. Zamówiłam sobie kolejnego drinka, tego samego co wcześniej. Nawet mi posmakował. Odwracam głowę i spoglądam na tłum bawiących sie ludzi. I pomyśleć, że większość z nich baluje tak w każdy wieczór. Niespodziewanie ktoś się do mnie dosiada. Jestem przekonana, że to Emi, ale niestety to musi być on.
- Ooo jednak przyszłaś. - oczywiście jak zawsze wesoły. 
- Tak, cieszysz się ? 
- Bardzo. 
- Podoba Ci się tutaj ? 
- Niezbyt. Jakoś nie mogę się odnaleźć. - wyrzucam z siebie
- O spójrz ! - wskazuje palcem za barierkę. 
Natychmiast się odwracam, ale nic nie zauważam. 
- Co ? 
- A nie nic, wydawało mi się, że widziałem Twoją koleżankę. 
Wypijam do końca napój i próbuję się podnieść. Robię jeden, dwa kroki i czuję, że zaczynam słabnąć. Kręci mi się w głowie, nie mogę złapać równowagi. Z trudem udaje mi się chwycić poręczy. Biorę głęboki wdech, ale to nic nie pomaga. Chce mi się wymiotować. 
- Ej wszystko w porządku ? - podbiega do mnie Justin i łapie mnie za ręce. 
- Tak, ja... tylko... - nie daje rady, puszczam się metalowej rurki i opadam na chłopaka po czym ląduje na podłodze. 
Cały świat wiruje w okół mnie. Widzę pełno rozmazanych twarzy, chyba coś mówią, ale nic nie słyszę. Pochylają się nade mną. Umieram ? Widzę jasne światło, moim oczom ukazuje się ojciec. Nasz dom. Tata bierze mnie na ręce, robi karuzele. Biegnę po trawniku, przewracam się. Ojciec pomaga mi wstać. Nieee.. teraz widzę szkołę. Mam na sobie obdartą spódniczkę, słyszę śmiechy. Czyżby całe życie przelatywało mi przed oczami ? Próbuję wstać, moje oczy znów wariują. Czemu wszyscy do o koła są kolorowi i migają ? " Zadzwońcie po karetkę !! " - krzyczy ktoś. Boli mnie głowa. Dotykam opuszkami palców czoła i wyczuwam woń krwi. " Odsuńcie się !! " - znowu krzyki. 
Zamykam oczy i powracam do snu. " Zabierz mnie ze sobą tato "  - szepcze. 







No to mamy rozdział 3 ! :) Przepraszam, że tak długo. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Proszę o zostawienie komentarza bo to bardzo motywuje ! ^^

15 komentarzy:

  1. Justin podał jej jakieś świństwo. Dlaczego jest dla niej taki wredny :( Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  2. dziwne że Justin do niej zagadał na tej imprezie :O ciekawa jestem co bedzie dalej :O czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  4. TO PEWNIE WSZYSTKO WINA JUSTINA... Jebany chujek mujek!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cuuudo <3 mam tylko nadzieję, że nic jej się nie stanie.. Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  6. O jezu. !!! Cudowny !!! Szybko dodaj nowy ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Megaa! Czekam na neksta!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny <3 Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy next?? :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Biedna :C :C Rozdział cudo<3

    OdpowiedzUsuń
  11. Na bank coś jej wsypał do drinka

    OdpowiedzUsuń
  12. Justin coś podejrzany się eobi

    OdpowiedzUsuń
  13. Cholera! Mam nadzieję, że nic jej nie jest? Justin mógł się w końcu zacząć normalnie zachowywać, a nie robi z siebie idiotę! ;D

    OdpowiedzUsuń